ZalogujUżytkownikHasło
Zaloguj mnie automatycznie przy każdej wizycie    
Rejestracja
Rejestracja
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Forum Miasta Wojcieszów Strona Główna » Historia

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Ośrodek Pracy Więźniów WOJCIESZÓW lata 1950-56?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 21:50, 06 Paź 2007    Temat postu: Ośrodek Pracy Więźniów WOJCIESZÓW lata 1950-56?

14 luty 2006
Ryszard
Admin i michał namówili mnie ażeby poruszyc tę sprawe na forum.Wiem ,ze jak byłem dzieckiem w latach 1950-1955 nie pamietam w którym roku, byli tam więźniowie polityczni. Ja mieszkałem wówczas na Chrobrego pod nieistniejąca już kolelejką z Gruszki. Chciałem się dowiedzieć, gdzie Ci więźniowie stacjonowali, gdzie spali, pracowali ,czy przywożono ich do ciężkiej pracy. Myślę ,że mieszkali w Wojcieszowie, ale gdzie? Zapamiętałem pogrzeb więźnia. Sądząc z historii pewnie to byli nasi bohaterowie z AK i innych formacji. Dobrze by było to lepiej poznać. Może znacie swiadków tamtych wydarzeń sprzed lat.
Michał
Faktów nie znam, ale podczas mojej ostatniej bytności w Wojcieszowie, zwróciłem uwagę na budynek rozlewni Wojcieszowianki, który na wszystkich piętrach ma zakratowane okna. Wnoszę z tego, że mógł funkcjonować jako więzienie. Prawie identyczna budowla z kompletem zakratowanych okien stoi przy ulicy Nadrzecznej. Obydwa obiekty są stare, a nie widzę sensu kratowania okien np. na 2 piętrze w innym celu niż więzienie tam kogokolwiek.
yanzy
emotonka napisał:
Kraty, dobry pomysł, może ktoś chce zarabiać wynajmując pod areszt lub więzienie. Zarty, do turystycznego miasteczka to nie pasuje, co o nas pomyślą. ???

Jestes konkretnnie zakręcona,mam wrażenie, ze piszesz bez czytania wątku od początku.
W tym akurat chodzi o to ,ze ciekawi jesteśmy jakis pozostałosci po więźniach którzy jak wiadomo pracowali w kamieniołomach.Fajnie by było jakby temat zostal ten sam. pozdrawiam zakręconą emotonke
A co do krat w tych budynkach to calkiem mozliwe,ze bylo tam cos na ksztalt aresztu.Ale slyszałm ,ze wiexniowie mieszkali w jakis barakach.
zulus
Yanzy lekko mnie wyprzedziłeś, zanim wyszedłem z szoku pojawił się już Twój post. Emotonka Yanzy ma racje zapoznaj się z tematem od początku.
Nie wiem ile w tym prawdy ale słyszałem, że budynki więzienne znajdowały się na Silesii (te dwa koło siebie). Może i jest w tym coś prawdy. Na drodze dojazdowej do "Polkatu" po lewej stronie znajdują sie mury baraku może właśnie tam znajdował sie jakiś obiekt dla skazańców? Należałoby chyba "najstarszych górali" zapytać
Ja
zasiągnołem języka w sprawie tych krat i dowiedziałem się ze były tam strae niemieckie magazyny, a z tymi kratami to niemcy mieli taki zwyczaj.
Ryszard
Tak też bym sie skłaniał do wersji,że mogło to byc gdzies na Silesji ,bo chodzili przed domem w którym mieszkałem do i z pracy w zakładach.Czwórkami,wszyscy na szaro ubrani,wszystko raczej w łatach o ciemniejszej tonacji,charakterystyczny tupot chyba drewniaków o wojcieszowski asfalt.Ten marsz wszystkich budził powinni to starzy górale pamietać.
Renton78
Michał napisał:
Prawie identyczna budowla z kompletem zakratowanych okien stoi przy ulicy Nadrzecznej. Obydwa obiekty są stare...

przy ul Nadrzecznej?? A gdzie dokładnie, bo nie kojarze...
Ryszard
Tak upewniłem się, że rzeczywiście stacjonowali na Silesji, gdzieś za torami były ogrodzone baraki. Nie pamiętam tych baraków, tam od zawsze leżały fragmenty metalowych pieców do wypalania o dużych średnicach.
zulus
No cóż popytałem kilku starych górali i tyle się dowiedziałem:
Więzienie w Wojcieszowie było tak jak pisałem wcześniej na Silesii (obecnie okolice "Polkatu"). Wybudowano je po wojnie. Znajdowały sie tam cztery budynki więzienne dwa zostały wyburzone podczas rozwoju Polkatu a dwa stoją do dzisiaj i pełnią rolę budynków mieszkalnych. Rzeczywiście jek się wejdzie do tych budynków widac szrokie klatki schodowe i korytarze przez całą długość budynku. Jest jeszcze jeden budynek praktycznie graniczący z Polkatem ale przeznaczenia jego nie ustaliłem. Jadąc z ulicy Robotniczej do Polkatu mijamy mały budynek po prawej stronie, podobno tam była portiernia a naprzeciw znajdują się resztki baraku magazynu.
W czasie wojny natomiast w Wojcieszowie znajdowały się baraki więzienne na terenie wyrobiska kamieniołomu Silesia, nie były to jednak budowle trwałe tylko drewnianie i nie ma po nich nawet śladu.
Renton78
sprawdziłem
yanzy
Wiem co sie teraz z nim dzieje Reton78 sprawdź PW
Ryszard
Zulus,przypuszczam ,że to nie było docelowe więzienie,tylko jakaś filia większego ,skąd dowozili,wymieniali czy uzupełniali stany osobowe/tak kiedyś traktowano,nazywano tych biednych ludzi/.A na pewno też gineli w zakładach. Pamietam pogrzeb więźnia.Trumna na furmance.Woźnica z boku prowadzi konia a z tyłu za furmanką/nie karawanem/ kobieta z polnymi kwiatami /wdowa czy matka/.Nikogo więcej.Wstrząsajace jak żegnano drogą osobę w tych stalinowskich czy bierutowskich czasach ale już bez strażnika z pepeszą.
Ciekawe czy główne więzienie to Strzegom,czy Jawor,czy jeszcze inna miejscowość
zulus
może trochę światła rzuci ten artykuł - /adres zniknął wiadomo że z ipn /
Jest w nim wymieniony ośrodek więzienny w Wojcieszowie
Ryszard
Gratuluję.To naprawdę dość wyczerpujący materiał o całości zagadnienia więzienictwa bezpieki i gnębienia ludzi w tym czasie.Wiemy już, że Wojcieszów też jest na tej liście.A jak dojść do informacji ilu ich było,za co siedzieli.Od i do jakiego czasu istniało to więzienie.Wiem że to byli Polacy.
strona nr 2 się nie zachowała
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 13:32, 10 Paź 2007    Temat postu:

Wymienione na początku tematu posty Ryszarda ,zmierzajace do wyjaśnienia czy okoliczności pobytu w Wojcieszowie więźniów w latach 50-tych znalazły nie do końca, ale odpowiedzi na pytania i przypuszczenia.
Nie czytałem zbiorów okresu powojennego więźniów ale ze strony internetowej IPN, idąc tropem zulusa, dowiedziałem się, że w zbiorach znajdują się skorowidze aresztantów śledczych i więźniów z terenu Dolnego Śląska za lata 1945-1958, w tym osadzonych w Ośrodkach Pracy Więźniów w Wojcieszowie oraz skorowidzami do Księgi Głównej Więźniów Ośrodkach Pracy Więźniów w Wojcieszowie.
Jest tez informacja że do 1948 więźniowie poza nielicznymi wyjątkami, nie pracowali. Skazani na długoletni wyrok mieli poprzez bezczynność mieć utrudniony pobyt. Jedyna ich praca w więzieniu to prace w magazynach czy porządkowe. Od 1948r podjeto decyzje o tzw produktowizacji i po swoistej segregacji umieszczano więźniów w ośrodkach pracy pewnie przykładem ZSRR w kopalniach i kamieniełomach. Należy przypuszczać, że Wojcieszów ok.1950r też stał się też tego rodzaju ośrodkiem. Dziwnym wydaje się fakt ,że praca w kamieniełomach między in.wojcieszowskich została zaliczona do przemysłu mineralnego. Ocenia się na podstawie obliczeń IPN ,że w tym przemyśle pracowało ok. 6000 więźniów, wliczając różne pokrewne między in.cegielnie. Jest też uwaga ,że gdy załamywał się wielki okrzyczany symbol tamtych lat Plan 6-letni, zatrudniano również w kopalniach i kamieniełomach żołnierzy z tzw batalionów górniczych i pewnie junaków poniżej wieku wojskowego z SP (Służby Polsce), sądząc z opisów ze stowarzyszeń pokrzywdzonych w tamtych latach.

Poniżej opisy ogólne sytuacji w więzieniach w owych czasach prosto z IPN, ciekawe czy podobnie było w Wojcieszowie
"Życie w więzieniu
...Przeciętny ruch więźniów w ciągu roku (doprowadzeni do zakładu karnego, zwolnieni) wynosił blisko 140 000 ludzi, w tym około 10% rocznie skazanych za przestępstwa polityczne..,nie licząc uwiezionych.
.....Dla skazanych, którzy nie rokowali nadziei na rychłą resocjalizację lub dokonali różnego rodzaju przestępstw w więzieniach progresywnych i ośrodkach pracy więźniów (np. ucieczki, sabotaż, bumelanctwo, odmowa wykonania rozkazu itd.), resort bezpieczeństwa od 1951 r. przygotował specjalne miejsca odosobnienia o wyjątkowo zaostrzonym rygorze..... Skazani przebywali tam w prymitywnych i ponurych celach zamalowanych na czarno, z małym dostępem powietrza i światła dziennego, bez możliwości spacerów, kontaktów z bliskimi, bez paczek i listów, na dodatek z ciągłymi szykanami i obelgami ze strony straży więziennej.....
....Z zachowanych danych MBP wynika, że wszystkie polskie więzienia w latach 1945 – 1956 były przepełnione. Norma jeszcze z okresu międzywojennego regulująca powierzchnię 13 m sześciennych dla każdego więźnia nie była w zasadzie respektowana. W 1945 r. władze resortu bezpieczeństwa obniżyły normę do 8 m. sześciennych. Co oznaczało dokładnie 2 m. powierzchni dla każdego więźnia. W późniejszym okresie, na początku lat pięćdziesiątych gdy wzrosła liczba więźniów, ową normę zaniżono jeszcze bardziej do niewyobrażalnych 5 m. sześciennych ... oraz co brzmi wręcz nieprawdopodobnie nawet do 1 m. sześciennego...

....Z uwagi na znaczne przeludnienie zakładów karnych, stało się normą lokowanie czterech więźniów w celi dwuosobowej oraz sześciu lub ośmiu w celach trzy, czteroosobowych. Więźniowie dlatego spali na materacach rozłożonych na betonowych podłogach. Przykrywali się najczęściej mocno zużytymi kocami, które były siedliskiem insektów (wszy, pluskwy, pchły). Potrzeby fizjologiczne załatwiali do kubłów i wiaderek. Skazanym doskwierał nieprawdopodobny głód (0,5 l. gorzkiej kawy rano plus kromka chleba na śniadanie, miska płynu przypominająca zupę na obiad oraz ponownie chleb z kawą na kolację). Odczuwali brak wody do picia i higieny osobistej. Tragedię więźniów dopełniała niska temperatura zimną lub upał w porze letniej, panujące w zatłoczonych celach. Zaduch i smród towarzyszył im przez cała dobę. Więźniowie rzadko kiedy korzystali z regulaminowych spacerów, kąpieli, spotkań z bliskimi, wymiany korespondencji, zajęć kulturalnych i sportowych. Paczki docierały do nich sporadycznie, najczęściej w porze świątecznej. Z uwagi na brak gotówki nie mogli korzystać z tzw. wypisek. Ów stan rzeczy wywoływał zniechęcenie, załamania psychiczne, konflikty, spory i od czasu do czasu współpracę z resortem bezpieczeństwa (tzw. kapusie). W więzieniach resort bezpieczeństwa nie był w stanie zabezpieczyć podstawowej opieki lekarskiej. Z powodu deficytu lekarzy i lekarstw więźniowie stosowali tzw. medycynę ludową. Na biegunkę np. stosowali mocno zwęglony nad ogniem biały chleb, na nadkwasotę kredę zdrapaną ze ściany, na świerzb po prostu własny mocz. Życie wielu więźniom uratowali lekarze – więźniowie........

...Dodatkowe represje wobec więźniów i ucieczki z zakładów karnych
Więźniowie w zakładach karnych byli poddawani różnego rodzaju represjom. Na katalog kar dodatkowych składały się np. pobyt w karcerze, w celi zaciemnionej i w izolatce. Naczelnik więzienia mógł do tego dorzucić karę twardego łoża. Więźniom w ramach kar odbierano paczki i listy od bliskich. Nie mogli oni również korzystać z wypisek i widzeń z rodziną. Dotkliwy był również zakaz spacerów. Więźniowie polityczni szczególnie niebezpieczni z punktu widzenia resortu bezpieczeństwa byli ponadto poddawani różnego rodzaju szykanom i szantażowi psychicznemu. Na porządku dziennym były pobicia więźniów. Praktykowano zjawisko tzw. śmierci pod kontrolą. Polegała ona na tym, że do ciężko chorych więźniów celowo nie wzywano lekarzy. .... Na psychikę więźniów ogromny wpływ wywierały nocne egzekucje skazanych na najwyższy wymiar kary. Wyroki śmierci w warunkach więziennych wykonywano najczęściej we wczesnych godzinach porannych, przede wszystkim jeszcze w więzieniach śledczych.....
Obronę przed szantażem, samotnością, czy wręcz nieodwracalną chorobą stanowiła dla więźniów działalność samokształceniowa, konspiracyjna nauka oraz pielęgnowanie tradycji narodowych. Więźniowie uczyli się języków obcych, historii i przede wszystkim dużo czytali. W tym ostatnim wypadku biblioteki więzienne serwowały im prasę krajową (np. „Trybunę Ludu”), literaturę radziecką i socrealistyczną. Do przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych w niektórych więziennych bibliotekach znajdował się księgozbiór międzywojenny. Później zawartość więziennych bibliotek regulowała specjalna instrukcja z 1951 r. „Wykaz książek wycofanych”....
....Więźniowie wielokrotnie podejmowali próby ucieczek. W 1945 r. z zakładów karnych zbiegło 1 157 więźniów. W 1948 r. ze wszystkich miejsc odosobnienia (obozy, więzienia, kolonie rolne) w sumie uciekło 1 438 więźniów (głównie byli to jeńcy wojenni). Rok później resort bezpieczeństwa odnotował 237 ucieczek, w których zbiegło już tylko 283 więźniów, w tym najwięcej (129) z miejsc pracy poza miejscem odosobnienia. W latach 1950 – 1956 w sumie zbiegło 1 696 więźniów... Oprócz ucieczek więźniowie organizowali bunty, głodówki oraz podejmowali próby podpalenia zakładów karnych....... "


Ostatnio zmieniony przez Gość 2 dnia Nie 15:21, 02 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 11:34, 22 Lip 2009    Temat postu:

Ciężko znależć znane postaci, które później jako więźniowie były w obozie pracy w Wojcieszowie, ale jednego z tamtych czasów udało się - to Stanisław Michałowski [link widoczny dla zalogowanych]
28 marca 1945 roku został aresztowany w gronie szesnastu reprezentantów Polski Podziemnej wydelegowanych na rozmowy z przedstawicielami Armii Czerwonej, oczywiscie proces odsiadywał w słynnej Łubiance w Moskwie. Po wyroku powrócił do kraju w końcu czerwca 1945 roku i pracował, ale 27 lipca 1948 roku został ponownie aresztowany i więziony bez zarzutów. Nastepnie w dniu 27 stycznia 1950 roku skazany na 9 lat powód został wymyslony .Część wyroku odsiedział w więzieniu śledczym, a część m.in. w więzieniach w Ostrowie Wielkopolskim i w kamieniołomach w Wojcieszowie. Dzieki łaskawości Prezydenta Bieruta w czerwcu 1952 zwolniony. Wspomnienia w wielu publikacjach między in. fragmenty dotyczące „Procesu Szesnastu": Stanisław Michałowski, „Z Kórnika przez Pruszków na Łubiankę", red. Jacek Kowalski, „Obserwator Wielkopolski" nr 11, [Poznań] 1990, w szerszej wersji umieszczona w katalogu wystawy „Od Kórnika do Moskwy. Stanisław Michałowski - polityk, społecznik i żołnierz" i in.


Ostatnio zmieniony przez Gość 2 dnia Śro 23:23, 22 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:31, 16 Lis 2010    Temat postu:

Fragment artykułu o obozie w Wojcieszowie
Po zakończeniu II wojny światowej wszystkie kraje bloku wschodniego przyjęły sowiecki model sprawowania władzy, ze wszystkimi tego konsekwencjami, m.in. w oparciu o doświadczenia polityki penitencjarnej ZSRR w latach 40. XX wieku uruchomiono proces tworzenia specjalnych obozów pracy dla więźniów – mówi dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu, badacz komunistycznych struktur aparatu represji w Polsce i podziemia niepodległościowego na Dolnym Śląsku w latach 1945-1956. Urodzony w Strzegomiu historyk o Ośrodku Pracy Więźniów – Więzieniu w Jaroszowie napisał książkę, wydana przez IPN. – Pierwsze tego typu obiekty w Polsce zorganizowano już w 1945 r. Od 1948 r. rozpoczęto tworzenie rozbudowanej sieci obozów pod nazwą Ośrodki Pracy Więźniów (OPW), funkcjonujących początkowo przy więzieniach, następnie jako samodzielne jednostki penitencjarne – pisze w swojej publikacji Krzysztof Szwagrzyk. – Na Dolnym Śląsku w latach 1950-53 uruchomiono pięć obozów pracy: w Jaroszowie (pow. Strzegom), Jelczu (pow. Oława), Wilkowie (pow. Złotoryja), Wojcieszowie (pow. Złotoryja) i Zarębie Górnej (pow. Lubań). Poza osadzonymi w Jelczu, pracującymi dla potrzeb przemysłu motoryzacyjnego, więźniowie pozostałych OPW zatrudnieni byli w kopalniach i kamieniołomach. Tam właśnie ginęło ich najwięcej. – Przez pół wieku historia OPW w Jaroszowie nigdy nie była przedmiotem badan naukowych. Jak dotąd, nie stała się też trwałym elementem świadomości lokalnej społeczności – uważa Szwagrzyk. – Nie chcieliśmy dopuścić do tego, aby fakt istnienia tu obozu zatarł czas – mówi ks. Olender. – Dlatego razem z byłymi więźniami obozu i dzięki ówczesnemu posłowi Grzegorzowi Górniakowi umieściliśmy dwie tablice pamiątkowe. Jedna z nich znalazła miejsce na cmentarzu w Rusku, druga w tamtejszym kościele. „Golgota komunizmu – szacunek narodu i wieczna pamięć o polskich patriotach, więźniach obozu pracy przymusowej w Rusku w katach 50. i 60., głodzonych i wyzyskiwanych niewolniczą pracą przez polskich zbrodniarzy okresu stalinowskiego” – taką inskrypcję umieszczono na granitowej płycie, odsłoniętej 18 lipca 2004 r. –

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 12:46, 29 Lip 2011    Temat postu:

/fragment wspomnień o Józefie Waliszewskim/
- Ojciec mój był górnikiem, wykonywał swój zawód. Zresztą ja miałem propozycję zamieszkania u cioci w Gdyni i ona chciała, bo mój wujek był kapitanem żeglugi wielkiej [21] i ona bardzo chciała, żebym ja do niej przyjechał, bo oni nie mieli dzieci, żeby mnie tam powiedzmy jakoś przysposobić, żebym ja poszedł do szkoły morskiej, czy tam do jakiejś innej, czy do stoczni. Dobrze, że tego nie zrobiłem, bo ona mnie strasznie kochała i bardzo mnie lubiła. A ja powiedzmy gdzieś z tą tradycją górniczą byłem związany, bo byłem czwartym pokoleniem górników, mój pradziadek zginął w Ameryce, dwóch dziadków robiło w Niemczech, mój ojciec robił w Niemczech i w Polsce, ja robiłem tylko w Polsce.
Jakby nas wywieźli gdzie indziej… mój ojciec umiał zabijać świnie. W latach pięćdziesiątych, kiedy kułaków likwidowali, to mój ojciec wracał z kopalni, szedł po nocach zabijać świnie, byki, tym gospodarzom co nie chcieli oddać władzom tych bydlaków. Ojciec chodził po nocach zabijał. Także ojciec był dość wszechstronny. Zresztą ja też mogę wiele rzeczy zrobić, nie tylko górniczych, zawsze umieliśmy się przystosować do tych warunków które istniały. Ojciec oczywiście, jak żeśmy tu przyjechali do Polski, miał przesrane bo okazało się że jest Niemcem, a jeszcze był w Wehrmachcie no to w ogóle szwab, hitlerowiec… Bardzo mu tu dokuczali. A ojciec był agresywny, był wychowany w duchu niemieckim, pomimo tego że miał gdzieś te korzenie polskie, ale w tym duchu niemieckim, gdzie jest porządek, człowiek się nie wychyla, swoje robi. Tak mu tam dokuczali, próbowali go pobić, takich dwóch ze Wschodu, to ojciec im tak wpieprzył, że potem mieli pretensje że ojciec ich zbił. Oni go napadli, a ojciec ich zbił, bo taki był obrotny, ojciec był bardzo obrotny. No i okazuje się że to była ojca wina.
- Coś mu się stało? Był jakiś pozew na niego?
- Nie, ale tam była draka na kopalni. Bo go w parku przy Jordana, przy trzecim liceum go tam napadli. Ojciec ich napierdzielił, jeszcze do dziś pamiętam, jeden nazywał się Śliwa, a drugi się nazywał Piasecki. Ojciec na dole kiedyś nie wytrzymał i jednego pobił na dole. Bo go tamten wyzywał od szwabów i hitlerowców. No, UB było na każdej kopalni. Ojciec opowiadał mi jak wszedł do Urzędu Bezpieczeństwa, do tego gabinetu, tam gdzie potem była gospodarka materiałowa, tam gdzie PZPR był na dole. To ojciec mówi tak; że wchodząc widzi że siedzi facet, pistolet leży na stole i w mordę dostał od razu na wejście. Od razu w ryło. Zza kotary. Nie widział nawet kto, ani nic. Ojciec wiedział, co to jest pistolet na stole, przecież nikt nie jest idiota. Wzięli go w obroty, ten który go przesłuchiwał. Dostał ojciec wyrok, za pobicie kolegi na dole. Oczywiście nie napisali że go wyzywał od szwabów, hitlerowców, tylko że pobił na dole, no bo to był podstawowy zarzut, że pobił kolegę na dole, współtowarzysza pracy. To był rok pięćdziesiąty albo pięćdziesiąty pierwszy. Ojca posadzili, zresztą o tym ostatnio w gazecie napisali dwa tygodnie temu. Taki obóz był w Rusku koło Jaroszowa, taki obóz pracy dla podpadniętych dla UB, ale także w Wojcieszowie koło Złotoryi. Tam w okolicach Jeleniej Góry, Złotoryja i ten Wojcieszów i ojciec tam pracował w wapiennikach, dostał rok wyroku, miał normalnie sąd. Ale że pracował na tzw. piecach i liczyli mu dzień za dwa odsiadki. Zresztą do końca życia miał wypalone tu, na lewym boku, miał wypalone takie znamię z tego, że się tam pocił i wapno go gryzło; po pół roku wrócił. I oczywiście wrócił na kopalnię. Jak wrócił na kopalnię, to w pięćdziesiątym piątym roku pracował na przewozie, bo on tutaj już przyjechał z jakąś tak pylicą niemiecką. Ze względu na to, że robił po chodnikach wzięli go przesunęli na przewóz. Ze względu na to, że dbali niby o zdrowie górników. I w pięćdziesiątym piątym roku na przekopie, na poziomie.....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 13:23, 27 Gru 2011    Temat postu:

Jeszcze kilka informacji o więzionych w Wojcieszowie.

Okazuje się, że powstawanie więzień typu Ośrodków Pracy Więźniów /OPW - jak w Wojcieszowie/to wyrafinowana polityka ówczesnych władz. Kiedy kończył się okres zatrudniania do przymusowej pracy więźniów rekrutujących się z jeńców niemieckich czy zmuszanej do pracy niemieckiej ludności cywilnej i zaczęto zwalniać po weryfikacji do domu za Odrę po powstaniu w 7.10.1949r NRD, powstał wyraźny brak pracowników pracujących niemal za darmochę dla państwa. Ekonomiczne plany państwowe a wśród nich najważniejszy 6-letni wymógł potrzebę dodatkowego zatrudnienia, by za wszelką cenę wykonać narzucone wskaźniki ekonomiczne. Poszczególne rejony powiaty, województwa a także ich komitety partii domagały się pracowników, stąd pomysł by uwięzionych dotychczas w stacjonarnych więzieniach przenieść do powstających ośrodków pracy i mieć darmowych pracowników. Ruszyła ta machina powstawania OPW na masową skalę i trwała kilka lat czasem więcej. Jest specjalny opublikowany raport kontroli państwowej przeprowadzony w latach 1955-56 pn „Funkcjonowanie ośrodków pracy więźniów w świetle kontroli Ministerstwa Kontroli Państwowej w latach 1955-56” w którym są ogólne informacje, że początek planu 6-letniego 1950 rok to niemal 100 tysięcy uwięzionych, a najbardziej przydatna grupa więźniów do przymusowej pracy to w wieku 17- 45 lat, która stanowiła ok. 56 tys. najbardziej przydatna do OPW. Dalej piszą, że OPW głównie powstawały przy kopalniach węgla, ale także kilka związanych z przemysłem mineralnym zlokalizowanym przy kamieniołomach w Wojcieszowie i Zarębie Górnej na Dolnym Śląsku oraz w Graczach i Gogolinie na Opolszczyźnie i innych dziedzinach. Wszystkie OPW działały w oparciu o porozumienia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z odpowiednimi ministerstwami i centralami rządowymi. MBP zapewniała dostarczanie więźniów, obsadę komendy oraz ochronę. „Bezpieka” czuwała również nad regulaminowym wyposażeniem obozowych placówek w tym magazynów spożywczych, ambulatoriów i izb chorych oraz konwojowanie więźniów z ośrodków do pracy. Natomiast pracodawcy wg umów mieli dbać o stan techniczny OPW ich zatrudnienie, dozór fachowy, dostarczenie opału czy ciepłej wody do łaźni. Zgodnie z przyjętym regulaminem więźniowie skierowani do kamieniołomów pracowali przy kruszeniu i sortowaniu kamienia oraz byli odpowiedzialni za transport urobku z dna wyrobiska do wagonów kolejowych czy pojazdów samochodowych. Na szczęście w wielu innych miejscach nie udało się uruchomić takich OPW z różnych względów, zwłaszcza z uwagi na brak przeszkolonych strażników czy niedostateczną ochroną. W dalszym ciągu mimo starań nie udało sie określić dokładnej liczby OPW. Po śmierci Stalina zaczynają się powolne zmiany i PRL-u również w zakresie więziennictwa. Zlikwidowano MBP powstało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ale to zmiany raczej pozorne głównie z nazewnictwem. Zaczęli wracać z więzień i obozów karnych ludzie którzy przeszli po prostu piekło. Rozpowszechniano opinie o stanie więźniów, więzień, OPW które dochodziły do kierownictwa partii i władz „bezpieki”. Coraz więcej było buntów, ucieczek więźniów, listów do władz rządowych partyjnych w związku z czym dochodziło do częstszych kontroli i przeróżnych komisji, między In. do skontrolowania OPW Wojcieszów pod każdym względem. Przede wszystkim czy wykonano zalecenia z różnych kontroli z lat 1952-55 a dotyczących ogólnikowo warunków sanitarno-bytowych oraz zachowania personelu wobec uwięzionych. I w tym przypadku było najwięcej uwag do warunków sanitarnych, problemów związanych z wyżywieniem, skandaliczny harmonogram dnia oraz ciągłe łamanie przepisów bezpieczeństwa pracy. Poprzednia kontrola wykazała powszechnie panujący brud w pomieszczeniach kuchennych, zniszczone i przepalone kotły, opadający tynk nie wykluczone że do spożywanych posiłków czyli najpopularniejszych wtedy zup, bigosów i gulaszy. W bliskiej odległości od kuchni jadłodajni czy świetlicy chlew czy śmietnik powodował że spożywający posiłek mieli roje much i pełno smrodu. Pomoc kuchenna nie miała badań lekarskich, brudne na okrągło fartuchy, ręce, często brak pralni i łaźni. Stan urządzeń sanitarnych i ustępów urągał wszelkim zasadom higieny a zwłaszcza brak wody a zimą toalety nie były w ogóle do użytku. Serwowane dania dawały pole do wszelkiego rodzaju matactw, oszustw i kombinacji. Nikt nie sprawdzał ilości mięsa i istniało podejrzenie że obsługa wykorzystywało je do własnych celów kosztem oczywiście więźniów. To były uwagi ogólne odnoszące sie do wszystkich kontrolowanych OPW. Natomiast kontrola MKP 1955-56 w Wojcieszowie wykazała np. że chleb 2kg ważył między 1,8-1,9kg, Sienniki były wypełnione zużytą słomą, brak łaźni mimo ze obok była wybudowana nowa, ale jak tłumaczył gospodarczy fachowcy nie sprawdzili funkcjonowania kotłów do gotowania wody. Późniejsza ponowna kontrola wykazała że więźniowie poza ośrodkiem przebywali ponad 12 godzin i z tego powodu pozostałe punkty regulaminu były niewykonywane np. nauka własna, szkolenia bhp, zajęcia kulturalno-oświatowe czy polityczne. I zamiast regulaminowych 6-7 godzin na sen, pozostawiono 3-4 godziny w zależności od charakteru zatrudnienia. Szwankował również czas miedzy posiłkami albo czas wydawania posiłków. Podano przykład, że w Wojcieszowie więźniowie zatrudnieni na pierwszej zmianie czekali na obiad ponad 10 godzin., na kolacje zaś druga zmiana oczekiwał ponad 11 godzin. Taki fatalny harmonogram nie pozwalał na dysponowanie swoim wolnym czasem na tzw zajęcia własne, czyli świadome łamanie regulaminu OPW. Te nadludzkie wykorzystywanie więźniów do pracy powodowało opór wśród więźniów ,że nie dotrzymuje się przepisów regulaminu, niestety wszelki opór był z miejsca niezasłużenie łamany i karany. Stąd wiadomo że więźniowie pracowali co najmniej na dwie wydłużone zmiany. Od października 1955r do lutego 1956r ukarano w Wojcieszowie 466 więźniów a gorliwy pracownik MKP obliczył , że na karę twardego łoża ukarano więźniów na 2471 dni roboczych co jest równoznaczne z pracą 8 więźniów przez cały rok. W wyniku zaniedbań w wojcieszowskim OPW został zwolniony komendant Wojcieszowa insp. Roman Kanclerz. Wkrótce rozpoczęto gdzieniegdzie modernizacje OPW, ale niebawem zaniechano i zaczęto likwidować placówki OPW ostatnią zlikwidowanow 1958r.

Wszystkie dane NIK Kontrola Państwowa Warszawa rocznik XLIX – nr3(269) – Maj-Czerwiec 2004r /str 165/

[link widoczny dla zalogowanych]

Podzielono też wszystkich więźniów, na kategorie zdrowotne ABC, oraz B-1 i C-1 których kierowano właśnie głównie do kopalń węgla i kamieniołomów – ciężka represyjna praca fizyczna z precyzyjnie określoną normą ilościowo-czasową. Kat A najzacieklejsi wrogowie ustroju, zdrajcy narodu, prowodyrów i inspiratorów przestępczej działalności, element zdemoralizowany i zabójcy, kat B skazania za antypaństwowa działalność z wyrokami powyżej 5 lat, ukarani za przestępstwa na szkodę interesów gospodarczych, nadużycia władzy, recydywiści. B-1 to więźniowie o niskim poziomie świadomości i wg sądów o dezorientacji politycznej winowajcy. Kat C również skazani na wyroki powyżej 5 lat, uznani za element zdemoralizowany z nawykami kapitalistycznymi tj z chęcią lekkiego zarobku, pasożytniczy tryb życia C-1 to samo ale poniżej 5 lat więzienia. Instrukcja do lutego 1956r. Najczęściej do kamieniołomów kierowano kat B-1 choć nie były to żelazne zasady. Dopiero po październiku 1956 znikła w tych więzieniach funkcja represyjne na rzecz reedukacji. We wrześniu 1956 istniało tylko 14 OWP a w 1958 znikło ostatnie.

Czy to nie czas by już wzorem innych /kamieniołomy Piechcin-Bielawa–Wapienno bydgoskie, w Rusku, Brzegu Dolnym, upamiętnić wszystkie grupy więźniów jeńców wojennych i robotników przymusowych z czasów wojny oraz ludności cywilnej i więźniów totalitaryzmu „bezpieki” MBP i MSW podejrzewam, że również więźniów polskich i z in. krajów z obozów NKWD (poszukiwania minerałów promieniotwórczych)/, wszystkich łamanych karami, upodlonych, zmuszanych do pracy więzionych przez kilka lat w OPW Wojcieszów jakąś stosowną tablicą? Nawet mniejsze kamieniołomy będące Obozami Pracy Więźniów mają tablice poświęcone takim ofiarom przymusowej pracy. Nawet znacznie lżej traktowani internowani sprzed dwudziestu kilku lat w swoich miejscach odosobnień i mniejszej ich ilości mają tablice pamiątkowe. IPN zaczął kiedyś badania na ten temat i oświadczył, że o ośrodku zapomniano, taka pamięć uwiera zwłaszcza jak mówiło się wszystkim, że to pospolici bandyci i złodzieje, a w dodatku niektórzy mieszkańcy tu pracowali. Z pewnością dostępne listy więźniów wyjaśniłyby bardziej pochodzenie więźniów. Na pewno informacji bardziej rozszerzonych można więcej znaleźć w Oddziale IPN Wrocław ale i te zgromadzone nawet na forum mówią o potwornościach tamtych czasów.A gdzie taką tablicę umieścić? Na pewno w miejscu centralnym. Droga więźniów OPW to od byłego Polkatu ul.Silesia do byłych bram WZPW? A może przykładem innych w kościele MBKP przy wejściu w stosownym miejscu.

Na porządku dziennym były w tych obozach wysoka śmiertelność wśród uwięzionych między in. przez sadystyczny personel, epidemie chorób czerwonki i tyfusu, choroby ,wycieńczenie organizmu, codzienne pobicia, gwałty, dręczenie psychiczne uwięzionych, bród, głód ,plagi insektów w barakach, pryczach, kocach, żywności. Jak piszą o OPW w Rusku w momencie wyjścia z ośrodka do miejsca zatrudnienia padała komenda: Uwaga w czasie marszu nie wolno palić, rozmawiać, trzymać rąk w kieszeni, w razie ucieczki bez ostrzeżenia konwojenci użyją broni. Były ucieczki, były wypadki ale pochówku nie było, wywożono zmarłych więźniów w kierunku Wrocławia i chowano w nieznanym dotąd miejscu. Popędzani przez strażników pękami kluczy, łokciami, kuksańcami, kopnięciami, gubili pod osłona nocy trepy, kawę, i chleb. Im większe upodlenie tym większa satysfakcja oprawców, a każde niezadowolenie więźnia tłumiono zamknięciem w karcerze – to opis zdążających do pracy więźniów prawdopodobnie dla wszystkich OPW przynajmniej w kamieniołomach.

[link widoczny dla zalogowanych]

Piszący ten fragment historii Wojcieszowa teoretycznie mogą spotkać się w historii wapienników z terminem pracownicy specjalni - to właśnie więźniowie. Tak było w wapiennikach w Graczach, Strzelcach, Gogolinie, Górażdży, Kamieniu Wielkim. Przypuszczam, że nie badano z jakich środowisk pochodzili więźniowie z OPW Wojcieszów, przynajmniej nie opublikowano, ale inne kamieniołomy na Górnym Śląsku to głównie obok skazanych za drobne kradzieże, działacze przedwojennego harcerstwa, duchowni, żołnierze AK, BCh, NSZ, WiN, byli żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie którzy zdecydowali się wrócić do kraju. Mieszkańcy miejscowości w których były wapiennicze OPW Górnego Śląska wszystko wiedzą o byłych więźniach, tu jednak ciągle zbieramy pojedyncze informacje, sygnalizujemy, sugerujemy jak na razie bez specjalnego odzewu.
To jest tylko propozycja, uczczenia ofiar śmiertelnych i nieludzkich prześladowań tamtych czasów, którym po prostu to bezdyskusyjnie należy się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 12:07, 28 Gru 2011    Temat postu:

ciąg dalszy
Dobra wiadomość jest taka, że IPN prowadzi w dalszym ciągu badania o OPW Wojcieszów i grupuje nieustannie informacje na ten temat. Mogę tylko dodać, że wszelkie informacje zbiera na ten temat Pani Sylwia Krzyżanowska historyk IPN tel 71-3267634. Zwłaszcza od byłych pracowników, mieszkańców powyżej 74 roku życia którzy byli bezpośrednimi świadkami tych smutnych wydarzeń.
Dodam też,że przez OPW Wojcieszów który był również obozem przejściowym w ciągu 5-6 lat przeszło ok. 4500 więźniów, a jeden z wykazów więźniów mówi ,że w obozie jednorazowo przebywało co najmniej 730 więźniów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 14:57, 06 Lut 2012    Temat postu:

cd 2

Coraz więcej szczegółów powstaje w wyniku prac badaczy o więźniach OPW Wojcieszów.
Obóz był przygotowany na 1150 więźniów, których liczba faktycznie nigdy nie przekroczyła 800. Po pracy w czterech oddziałach - zakładach Wojcieszowskich Zakładach Przemysłu Wapienniczego wracali na Silesię i przebywali w specjalnie wybudowanych na ten cel blokach więziennych w 16 pojedynczych celach i 21 wspólnych czyli średnio nieco powyżej 35 więźniach na jedną salę. Dyrekcja WZPW była zmuszona do oddelegowania spośród swoich pracowników kilkanaście osób do pracy i obsługi więzionych.

Ciężko jest dotrzeć do wszystkich i wcześniejszych danych, ale w 1954r oprócz więźniów w WZPW pracowało ok. 90 junaków Powszechnej Organizacji „Slużby Polsce” z tzw. „setnej brygady”, którzy po pracy zamieszkiwali w hotelu na nowo powstałym osiedlu.(?) Do pracy w kamieniołomach kierowano młode osoby (18-21 lat) uznane za „ reakcję” i z nich formowano brygady nadkontyngentowe Służby Polsce w ramach zasadniczej służby wojskowej o dość represyjnym charakterze, po prostu do prawie bezpłatnej przymusowej pracy. A „reakcja” to poborowi ze środowisk wiejskich bogaczy, wywłaszczonych obszarników, kupców, właścicieli zakładów przemysłowych, tych co zatrudniają siły najemne, poborowi którzy utrzymują kontakty z rodziną za granicą, tych co byli skazani w PRL-u za przestępstwa o charakterze politycznym i społecznym, spekulanci, bumelanci, bikiniarze, reemigranci oraz z rodzin i żołnierzy Powstania Warszawskiego
Kadra PO SP to również podoficerowie i oficerowie których się przeważnie pozbywano z LWP/Ludowego Wojska Polskiego/. Dodajmy, że praca w SP miała nie zawsze, ale pewnego rodzaju profity. Np. prawo do zwolnienia lub skróconej służby wojskowej, prawo pierwszeństwa w przyjęciach do pracy, szkół wojskowych, wyższych, stypendiów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 15:08, 04 Gru 2013    Temat postu:

Pani Jolanta Małgorzata Stopka dziennikarz jeleniogórski opisała przeżycia swojego ojca w obozie w Wojcieszowie, przybliżając jednocześnie tamte czasy. A skazany był za słuchanie Radia Wolna Europa [link widoczny dla zalogowanych] KLIKNIJ!
Dla uważnych jest jedna "literówka"(błąd w druku) - Wojcieszków, ale raz.

A dla rodzin osiedlonych po II wojnie światowej na Ziemiach Zachodnich, zwłaszcza Dolnego Śląska, których dziadkowie przybyli tu z Kresów, przybliża tamte czasy swoimi wystawami, filmami, pogadankami i spotkaniami - widokami kresowych miejscowości i lekcjami patriotyzmu. [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Miasta Wojcieszów Strona Główna » Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Możesz zmieniać swoje posty
Możesz usuwać swoje posty
Nie możesz głosować w ankietach

Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
iCGstation v1.0 Template By Ray © 2003, 2004 iOptional




fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Regulamin