ZalogujUżytkownikHasło
Zaloguj mnie automatycznie przy każdej wizycie    
Rejestracja
Rejestracja
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Forum Miasta Wojcieszów Strona Główna » Historia

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu
Jeszcze o wspomnieniach z Wojcieszowa i ....
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:08, 28 Cze 2007    Temat postu: Jeszcze o wspomnieniach z Wojcieszowa i ....

Ryszard - R. luty 2006
-R. Chciałem poruszyć temat , czy wiecie, czy znacie , czy macie informacje o ludziach autochtonach Niemcach, którzy wbrew wynikom układów poczdamskich, jałtanskich, jednak zostali w Wojcieszowie i dalej swoją pracą, usługami ,mimo nie najlepszego traktowania nie widzieli innego domu jak wojcieszowski. Pamiętem jak przez mgłę ale pozostał mi ten obraz jak wojcieszowienie niemieccy opuszczali Wojcieszów na olbrzymich wozach drabiniastych. Mieszkałem wtedy na Dolnym.
-R. Poruszam taki temat po latach,wówczas gruźlica zbierała straszne żniwo w Wojcieszowie,czasem wymierały całe rodziny a były raczej wielodzietne, był to koniec lat czterdziestych i początek pięćdziesiątych.Chorzy wyjeżdżali na leczenie i już nie wracali. Ja pamietam dwie osoby, które nie chciały opuścic Wojcieszowa. Był to lekarz Szultz /nie znam prawidłowej pisowni/,który bardzo zasłużył się w leczeniu chorych, beznadziejnych przypadków oraz stolarz i jego syn inwalida /chodził na kolanach/ a ciągnące z nim pojazd kołowy czy sanki kozy na długo wbiły się w pamięć wojcieszowiakom. Ale nie było lepszych mistrzów w tym fachu. Reperacja połamanych nart, drobne mebelki, przeróbki, naprawy przemysłowe, rolnicze itp.W warsztacie umiejscowionym vis a vis kina Skalnik po drugiej stronie Kaczawy ale 100-200m w stronę Dolnego była taka duża ilość różnego rodzaju narzędzi, że do dziś nie widziałem tak wyposażonego zakładu tego typu.
- gekkon Chodzi Ci zapewne o Gustava Seidla. Seidel był stelmachem, mieszkał w tym domu:
[link widoczny dla zalogowanych]
(zdjęcie pochodzi z książki o Wojcieszowie o której wspominałem)
- R.Jeżeli w tle jest Gruszka,to chyba tak.Wymieniłeś rzadko używane słowo,zawód wyjaśnijmy.Stelmach to rzemieślnik zajmujacy się wyrobem kół i innych części wozów, bryczek, sań również kołodziej.
-R. Z ul.Robotnicza kojarza mi sie dwa wspomnienia.Na samym jej powiedzmy szczycie,po lewej stronie był taki mały betonowy zbiornik o spadzistym dnie,gdzie nauczyłem sie pływać,ale to było ciekawe ,że tam były zawsze traszki.Czy tak jest dalej?Czy w innych akwenach których nie brakuje, są górskie traszki z pomarańczowymi brzuszkami.
Natomiast zimą na poczatku lat pięćdziesiątych ,trzech szalonych milosników zapragneło zjechać ze szczytu ulicy,znalezionymi gdzieś bobslejami.Były podobne do obecnych ale bez obudowy.To było widowisko jakby bicie rekordu świata.Zebrało się wielu ciekawskich. Najwiekszy był problem czy zdołaja jakoś zakrecić przed mostem na Kaczawie i np. nie wpaść do rzeki albo pod samochody.Ale udało się.Ludziska obstawili ulicę.Pędzili niesamowicie,hamowali też nie zgorzej ,by nie rozbić się o mur czy budynki. Próba wtedy była jedna ale słyszałem że jeszcze próbowali.
-R. Znalazłem zdjęcie fragmentu lokalu restauracyjno-kawiarnianego,sadząc po wieku malucha i jego matce,musiał to byc 1949 lub 1950r w tle są napisy reklamowe zachecające konsumentów od góry: ciastka, kawa , herbata,kakao a nie jak podałem na forum Orzeł Wojcieszów.Nie mogę tego pokazac bo nie potrfię ,mimo wysiłków przesłać tego zdjęcia zarazem z najnowszym ówczesnym modelem wózka dziecięcego.
- gekkon Ryszard jeśli chcesz to prześlij to zdjęcie do mnie na PW albo bezpośrednio na znany Ci adres e-mail a ja je umieszczę na forum w Twoim imieniu.
R- Tutaj próby z przesłaniem zdjecia nie wychodzą.
-yanzy mozliwe ,ze to problemy strony anie Twój błąd
zmnieszyłem troszke,zeby strona sie tak nie rozjechala i żeby lepiej bylo widac te dymy i pyły
[link widoczny dla zalogowanych]
-R Dziękuje Yanzy.Tu miało być inne zdjęcie.Te porusza bardziej historię zakładu.Ale spójrzmy na te,trochę przez zbytnie powiększenie i moje słabe doświadczenie na kompie,rozmyło się.Ale dobrze widać jak prószyło zdrowo na Wojcieszów.Na Śląsku myło się częściej okna po pyle węglowym u nas po wapienku.Po 1960 roku nie ze względu na ekologię a na różnorodność surowca skalnego /CaCO3,MgCO3,SiO2,Fe2O3,Al2O3/opracowano nowe technologie przerobu wprowadzające cementownie,komplet pieców szybowych,młynów rurowych do przerobu cementów różnych marek wapna mielonego dla przemysłu wapna hydratyzowanego - mączek do bitumów ,hut szkła itp
- R.Wypalanie wapna najczęściej odbywało się od dawna w piecach kręgowych.Maja one równiez zastosowanie przy w przemyśle ceramiki budowlanej do wypalania cegły ,pustaków ceramicznych,dachówek itp
- R.Piec kręgowy to taka zabawa w berka.Z góry są otwory na zasypywanie np.pyłu węglowego ,czy miału.I po kolorze wnętrza palacz wie jaką temperaturę osiąga wypalany materiał i przesuwa dalej natężenie zasypywania.Jest wiele regulatorów typu "dzwony" czy ceramiczne bądź metalowe zasuwy które się ustawia by zapewnic odpowiedni ciąg kominowy/cug/ oraz atmosferę/ciśnienie/ w piecu.
- R.Operowanie ciśnieniem czyli podciśnieniem lub nadciśnieniem jest niezwykle istotne w wyrobach np. kiedys wypalanych w takich warunkach.Przy wypalaniu np ceramiki szlachetnej typu porcelana,a więc wyroby gospodarcze uzyskiwało się w zależności od właśnie tej atmosfery odpowiedni kolor wyrobów np biały na porcelanie.
-R Coś nie wychodzi wysłanie nastepnego zdjęcia. Co to może być Yanzy?
yanzy: chyba juz wiem w czym tkwi problem ,a mianowice w polskich znakach w nazwie obrazka.
Wszelkie łóżź lepiej nie używać. Zrobiłem taki test i jak w nazwie było ó to nie widać.
w imieniu Ryszarda najnowszy krzyk mody
[link widoczny dla zalogowanych]
-R. Jeszcze raz dziekuję, chyba bym na to tak szybko nie wpadł, co doświadczenie, to doświadczenie.
Zwracam uwagę na kabriolet, szyberdach, pełne koła bezdętkowe, karoserię i okienka oraz pewne amortyzatory.Tak to był przebój sezonu ,zakup pewnie w Jeleniej lub Legnicy. Ja jeździłem wersją wcześniejszą przez przypadek przedwojenną ale też polską.
Zobaczcie w tle robotę kowalską ,naprawde artystyczną, ta moda znowu wraca. Nowobogaccy znowu tak się ogradzają .Napisy zachęcające reklamowe trochę niewidoczne ale zapewniam że są jak napisałem. Taka była moda trochę odziedziczona sprzed wojny na tzw artykuły kolonialne.
-R. Tu mnie rodzice przywiezli od 1946r
yanzy
[link widoczny dla zalogowanych]
pietia
Ryszard napisał:Tu mnie rodzice przywiezli od 1946r
Myślałem,że jesteś rdzennym mieszkańcem Wojcieszowa?
Pamiętna data! Moja mama urodziła się w 1946r.
Po wojnie Wojcieszów był dosyć atrakcyjną miejscowością pod względem pracy (kamieniołomy i cały przemysł kręcący się do okoła nich),a także pewnie i władza przyczyniła się do przesiedleń z centralnej i nie tylko z centralnej Polski.Tak trafili do Wojcieszowa moi dziadkowie od strony mamy i sporo moich sąsiadów.
-R. Troche Cię zawiodłem ,ale jak ja się urodziłem jeszcze nie było Wojcieszowa, tylko Kauffung.A od momentu wyzwolenia Wojcieszowa do przyjścia pierwszej ludności minęło np.pół roku, a zanim urodził się pierwszy rodowity jeszcze dziewięć miesięcy. To ja tą lukę akurat wypełniłem w oczekiwaniu na urodzenie się tego rodowitego. Tak masz rację Wojcieszów był łakomym kąskiem. Najpierw dla kresowiaków przybyłych z różnych miejsc i tych było najwiecej. Często sąsiadów, całych rodzin, kiedyś też Poloni francuskiej, Greków, trochę uciekinierów przed ówczesnymi władzami, prawdziwych pionierów którzy koniecznie chcieli uruchomic zakłady, często obrabowane przez faszystów lub sojuszników z podstawowych elementów blokujacych produkcję /silniki, kable, pasy transmisyjne, klinowe, elektrownie i szereg,szereg innych/. I w końcu szukających pracy, ale też zwykłych szabrowników usiłujących wywieżć wszystko co się da.
- pietia Zaszczyt dla mnie to wielki, rozmawiać z Osobą taką jak Ty na forum.
Tyle rzeczy dowiedziałem się o Wojcieszowie w ostatnich czasach dzięki Tobie i Starej Wiary z forum, że nie sposób wymienić.Nie wiem co Musiał byś zrobić abym się zawiódł na Tobie.Może napad na forum .
Pozdrawiam gorąco.
-R Miło mi ,ale nie przesadzaj,po to chyba utworzono to forum,żeby między in.pogadać o historii Wojcieszowa.Myślę,że za kilka miesięcy/będzie cieplej i mozliwość odwiedzin /ja zaopatrzę forum albo potomkowie byłych wojcieszowiaków w większą ilość starych zdjęć i dodatkowych informacji.
pietia ...No właśnie,zrobi się ciepło! Mam nadzieję,że i mi uda się odwiedzić Wojcieszów...Też zamierzam trochę fotek zrobić i mam już nawet pewne plany, ale o tym po wakacjach. Napewno Zobaczycie, gdzie mnie poniosło i co widziałem.
yanzy Jak wszystko pójdzie (a w zasadzie jak pks pojedzie) dobrze pojawię sie w Wojcieszowie 6.03 i porobie troche nowych fajnych fotek.Postaram się także o jakieś historie z zycia Wojcieszowa wziete.
R.
[link widoczny dla zalogowanych]
Wyobraźcie sobie ze dopiero w 1955r do I komunii szli rodowici wojcieszowiacy, a przez 9 lat od 1946 niestety napływowi
yanzy
Ryszard mfoto.pl nie przyjmuje plikow z ó,ź ż ę ą w nazwie stad twe niepowodzenia pokombinowałem i oto
fotka j/w
-R. Mam jakies trudności w pokazaniu obrazka,Ten ma pokazać zbioróweczkę po przyjeciu sakramentu I komunii w 1953r i prawie 40 dzieciaczków i jeden z pierwszych proboszczów Wojcieszowa.Tak to były inne czasy.Pamiętam ,że chodziło sie do plebanii,bo dwie czy trzy siostry uczyły grać na pianinie.A i ministranci lekko nie mieli,msze odbywały się po łacinie.Więc wyobraźcie sobie ile łaciny musiał znać taki młodzian, by biegle odpowiadać i nie zawieść księdza.Nie żeby się skarżyć, bo wszyscy to musieli przejść ,ale chciałem porównać do dnia dzisiejszego.Wtedy operowało sie łaciną, nie rozumiejąc w ogóle ,co sie mówi.I tu też nastąpił postęp z czasem.Mam jeszcze tą książeczkę "Ministrantura" z 1948r wydana we Wrocławiu.
-R Yanzy! Dziekuje jeszcze raz .Mówiłeś o tym.Wybacz skleroza daje znać. Spróbuj jeszcze skorygowac szerokość.
-R Ten bardzo przystojny młodzian na końcu koło najwyższej dziewczyny to ja.Gdzie tam do żaby raczej do kijanki podobny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 8:34, 11 Wrz 2007    Temat postu:

c.d.
Pietia
Ryszard, czy pamiętasz nazwisko księdza? Pytam o to, bo jestem ciekawy jak wyglądał ksiądz o nazwisku Kaczor? Dużo ludzi z Wojcieszowa go pamięta i bardzo gorąco i miło go wspominają.
R Niestety nie. Jeśli mnie nie ubiegniesz wcześniej, mogę się dowiedzieć ,no nie zbyt szybko. Ale też myślę ,że proboszcz miejscowy też ma tą informację.
Zauważyłem na prezentowanych galeriach zdjęciowych, stare wspólne zdjęcia z niemieckich czasów różnych stowarzyszeń, chyba to nie błąd jak pokazałem nasze z ponad 50-laty. Może są tam Wasi Rodzice czy Dziadkowie, chyba się nie obrażą jak pięknie wygladali.
R Powiem więcej, mam nawet na odwrocie zanotowane ich nazwiska, raczej tych z Górnego i z mojej klasy. Na pewno się drogi nasze w wiekszości rozeszły po podstawówce ,mnie nawet wcześniej , ale część spotykałem podczas późniejszych odwiedzin.
R
[link widoczny dla zalogowanych]
Próbujcie odnaleźć jak sie nazywał ten prawdopodobnie proboszcz. Na pewno kancelaria parafii po chociażby podpisach z 1953r rozpozna jak sie nazywał. Coś mi się zdaje, że po naukach kolegów z forum nareszcie się udało w miarę przenieść po ludzku fotkę.
R
[link widoczny dla zalogowanych]

To był prezencik dla każdego ministranta. Zjadł go trochę ząb czasu bo już 60 lat blisko. Myślę, że na naszych terenach w tamtych czasach to jedno z pierwszych żródeł pomocy naukowej w tym zakresie.
[link widoczny dla zalogowanych]
A szczególiki jak podejść, co robić, nie znając łaciny,wyglądały tak.To w sumie nic nowego bo uczono od dawien dawna ministrantury.Teraz jest tak samo, ale bardziej zrozumiale. Taka mała róznica. Ale z sentymentem wspomina się te stare uczenie. W niektórych kościołach są w dalszym ciągu odprawiane msze po łacinie.
R
[link widoczny dla zalogowanych]
KALIGRAFIA
Czy wiecie ,że do 1960 r uczono w tzw nauczaniu początkowym kaligrafii?Czyli pięknego, starannego, stylowego, czytelnego i wyraźnego pisma.
Nie bardzo rozumiem co ma kaligrafia do tyłka Afrodyty, ale ponoć jest taka geneza tego słowa.
Kallipygos - pięknotyła - piękne pośladki - przydomek Afrodyty
Steatopygia - nadmierne odtłuszczenie pośladków zwłaszcza kobiet. Popatrzcie na swoje świadectwa i oceńcie, czy są pisane kalgraficznie?Moim zdaniem nie ,po prostu może starannie ale nie kaligraficznie. Ta sztuka już wymiera, piszą tylko zawodowcy graficy czy reklamiarze ,kiedyś przed wojną pisali wszyscy. A to wypisywał ktoś w Wojcieszowie w 1951. Stara przedwojenna szkoła.
[link widoczny dla zalogowanych]
i jeszcze kawałek tekstu kaligrafii
R W latach 60 - tych ubiegłego wieku /jak to historycznie brzmi/ udało mi się odwiedzić Wojcieszów dwa razy w 1962 i 1968r. Oczywiście nocowałem w wiadomym domku u Pana Buszko Stanisława, wtedy był już chyba emerytem, jak ja dzisiaj. Przez 7 lat niesamowicie tęskniłem do miejsca w którym spędziłem dzieciństwo, chyba jak każdy. Akurat zacząłem uprawiac turystykę rowerową od 2 lat i w 1962 uczestniczyłem w XI Ogólnopolskim Raidzie PTTK z metą gdzieś k/Międzyrzecza i wybrałem trasę by koniecznie tu być , przyznacie że jadąc z Mazowsza trochę wydłużyłem trasę. To nie było takie ważne. Ale jadąc przez Wojcieszów po latach poznawałem znajome osoby ich pozdrawiając ,patrzyli na mnie jak na dziwaczne zjawisko. Obładowany rower bagażami, namiotem itp może i temu sprzyjał i na pewno mnie nie poznawali ,mimo że ja do nich po imieniu czy nazwisku. A turystyka rowerowa w centralnej Polsce już zaczynała się rozwijać, ale tu jeszcze nie docierała, no raczej rzadko jeszcze w tamtym czasie.
Wyobraźcie sobie ,że jechałem sam aż do Zielonej Góry ,czy dzisiaj to możliwe? Nocowało się przeważnie po stodołach ,oczywiście za zgodą gospodarzy i nie było problemu. Mleczko, woda ,kanapki, wyżerka czasem dostawało sie od gościnnych gospodarzy ,nie wszystkich turystów tak traktowano ,ale ja miałem szczęście widocznie ,bo zdecydowana wiekszość tak postepowała.
[link widoczny dla zalogowanych]
A to Pan Stanisław Buszko. Przed wojna restaurator na Wołyniu, potem próby w Wojcieszowie aż do upaństwowienia. Fotka z 1968 sprzed wejścia do wiadomego domku.
R To już nie o Wojcieszowie, chociaż?
Na zakończenie tego rajdu na którego metę podążałem, przyjechała ekipa z muzeum chyba sportu albo rowerów i zaprezentowała nam, popatrzcie sami - super nowoczesne najnowsze modele pewnie jeszcze sprzed 150 laty. Dodam, że wyjątkowo można było dotykać i nawet się przy nich fotografować.
Nie wykluczam, że takie mogły po Wojcieszowie jeźdźić w momencie przysłowiowych korków np wozów konnych albo służyły na dojazdy do pracy do wapienników do bramy a tam parking.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
yanzy
Ci wspaniali mezczyźni i ich piękne maszyny.
No no te rowery to teraz mają niezłą wartość. Przypomniało mi się ,mianowicie bicykle swoja nazwę "rowery" w Polsce zawdzięczają firmie "Rover". Pierwsze egzemplarze rowerów były właśnie tej firmy.
R Tak więc 1968r i znowu Wojcieszów.
Tym razem Wojcieszów stanowił bazę wypadową do Czechosłowacji. W dalszym ciągu było niezmiernie ciężko zdobyć paszport by gdzieś pojechać. Wymyślono po cięzkich naradach z sąsiadami wówczas Czechosłowakami by wzajemnie zwiedzać swoje kraje, na dowód plus wkładeczka na tzw.pas konwencji czyli wyznaczone rejony .Ja pamietam dwa: Tatry i Sudety. Mnie interesowały Sudety/czyli od przełęczy Okraj aż do Harrachowa /mozna było sobie oglądać , zwiedzać i tam nocować. Wszystko odbyło się u nich cudownie, zaskoczyła nas ich gościnność, olbrzymia ilość Niemców tych z tzw NRF. Wróciliśmy i za parę dni agresja Układu Warszawskiego na Czechosłowację.
A w Wojcieszowie w kiosku "Ruchu"nabyłem jedyne pocztóweczki.
[link widoczny dla zalogowanych]
Podpis na pocztówce: Dom kolonisty
[link widoczny dla zalogowanych]
Osiedle mieszkaniowe
yanzy
Autostop. No kawał Polski tak zwiedziłem i nie tylko najdalsza podróz autostopem odbyłem do Chorwacjii .Piekny kraj.
Akurat ten pomysl z książeczkami Autostop wydaje mi się bardzo fajny i jakaś firma mogłaby go znow wprowadzić w życie
yanzy
Dom kolonisty dla mnie "Pałac" teraz niszczeje bez okien. Podobo byli jacyś inwestorzy widzialem nawet w "Polityce"ogloszenie o sprzedaży za 2 mln pln.
To mógłby być piękny ośrodek.
R Też się obruszyłem na taką nazwę. Na wszelki wypadek obniżenie
znaczenia budynku "budowlanej nobilitacji". To właśnie między in. świadectwo tamtych czasów.
W 1969r też byłem w Czechosłowacji, jakże innej naładowanej obcymi wojskami ,pełną napisów na domach ówczesnych bohaterach Dubczek, Svoboda ,ruscy won itp. Przepustka turystyczna była ważna 3 m-ce i można było przebywać 6 dni. Tak wyglądała przepustka:
[link widoczny dla zalogowanych]
yanzy
Czechy piekny kraj. Vodolaz się może lepiej na ten temat wypowiedzieć.
vodolaz
Ano Pánove, Česká Republika je opravdu hezká a zajímavá krajina. Ale k věci. K podivu, Češi nevyčítají Polakům "nájezd" z roku 1968, i kdzyž Rusy a východní Němce kvůli těmto událostem nemají v oblibě. Ryszarde, a kde jsi přesně byl v onem 1969 roce? Ve kterém městě?
S pozdravem
R Języki są tak podobne ,że muszę sięgnąć po słownik. Ale tak powierzchownie co zrozumiałem 1968r tylko Špindleruv Mlýn a w 1969r Pec p. Sněžkou, Vrchlabi, Jilemnice, Rokytnice, Harrachov, /granice zwiedzania były określone, informacji o obiektach zwiedzania nie było. 1989-90 Bratislava/ogladałem codziennie akamitną rewolucję. Byłem też w Pradze na inauguracji objęcia prezydentury przez Havla. Praga jest przepiękna, stare domy z okresu średniowiecza przetrwały nietknięte. Powracając do 1969r nie byliśmy zbyt sympatycznie witani jako turyści. Zawsze musimy się w coś władować z naszymi sąsiadami. Przypominam, że w 1938r pomagaliśmy Hitlerowi w aneksji Czechosłowacji, wtedy zagarneliśmy część Zaolzia. Żerowaliśmy na bezbronnych.
Ciekawą rzecz zaobserwowałem w Bratislavie. Byłem tam od pażdziernika 1989, jak poszedłem pierwszy raz do kościoła w niedzielę, nie mogłem uwierzyć ,że tak mało ludzi chodzi do kościoła. I z każdym miesiącem ludzi tak gwałtownie przybywało że już w lutym 1990r wszyscy stali też na zewnątrz i nawet nie mieścili się na przykościelnych placach, taki rodzaj odwagi zaprocentował w czasie tej rewolucji. To jest nieporównywalne z naszą sytuacją. U nas kościoły były raczej pełne ,tam zabraniano uczęszczać.
kasia_f
Dobry wieczór wszystkim
musze powiedzieć, ze jestem pod wrażeniem... czytam i czytam i naczytać się nie mogę Waszych opowieści... piszcie dalej, prosze
A co do sporo wcześniej zadanego pytania o księdza "Kaczora" (właściwie to nazywa się Kaczór, Sewerian) - znam go osobiście, kilkakrotnie był nawet u nas w domu, był proboszczem na Dolnym jakoś od bodaj 1958 roku do końca lat siedemdziesiątych, potem na dwa czy trzy lata nastał ksiądz Niewrzol a po nim na rok chyba ksiądz Wilk. Po wyprowadzce z Wojcieszowa księdz Kaczór objał parafię w Borku Strzelińskim a teraz jest już na emeryturze (w tym roku kończy 80 lat) i mieszka we Wrocławiu na Placu Katedralnym (jest niemal moim sąsiadem
I muszę potwierdzić, ze to bardzo serdeczny człowiek. Poza tym mądry i skromny. No jak ksiądz byc powinien
Jeśli uda mi się z nim kiedyś jeszcze spotkac to przekażę mu, ze tu o nim plotkują
R Gratuluję kasia_f,jak już masz taki kontakt,dowiedz się o inne szczegóły.Czy te zdjęcie przedstawia Jego?Jeśli to nie Nasz ksiądz postaraj się o fotkę księdza "Kaczora".Od kiedy i do kiedy miał tą parafię.Czy pamięta wcześniejszych proboszczów czy księży zawiadujacych parafią, ich nazwiska okresy pracy w parafii,może ma zdjęcia tych księży.To wszystko składa się na historię powojenną Wojcieszowa.Dobrze było by mieć w pamiątkach Wojcieszowa wszystkich proboszczów.Tak jest w innych miastach i ich parafiach.Liczę na inne informacje typu kiedy założono cmentarz,czy pamięta kiedy uczył religii w szkole w latach pięćdziesiątych czy wcześniej?.Wiem ,że taki okres krótki ale był. Ważniejsze daty z życia kościoła/wizyta biskupów ,arcybiskupów.innych itd./Czy pamięta jak były odprawiane msze w kościele ewangelickim.Inne informacje o odprawianiu mszy dla ewangelików Wojcieszowa.Te informacje oczywiste na pewno zdobędziesz ,ale jeśli towarzyszących nie możesz zdobyć,to może inni forumowicze coś mają na ten temat. Pisz i pokazuj nam wszystko co zdobędziesz.
R Tu Wojcieszów,ale czy bladym świtem czy tuż przed zachodem ,czy wadliwie wykonana fotka ciężko wyczuć.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnia zdobycz. O właśnie ,to mój ostatni adres, tu właśnie wtedy w głębi był gminny garaż konnego karawanu na wprost bramy wejściowej
[link widoczny dla zalogowanych]
Na parterze mieszkał wówczas pan Błaszkiewicz, wiem że związany z Orłem
-----------

Ryszard
Jeszcze wspomnienia
Sport w Wojcieszowie i w Polsce był i jest zawsze bardzo ważnym przedmiotem we wszystkich rodzajach szkół. W okresie lat pięćdziesiatych władze wymyśliły,że każdy absolwent szkoły powinien być bardzo sprawny fizycznie no i oczywiście w razie potrzeby stanąć w obronie ludowej ojczyzny. Mieliśmy 2 godziny wychowania fizycznego i 2 godziny przysposobienia sportowego. I na tych zajęciach uczniowie do lat 16 musieli na postawie określonych wyników zdobyć odznakę BSPO/Bądź Sprawny do Pracy i Obrony/a po skończeniu 16 lat odznakę SPO/Sprawny do Pracy i Obrony/.
[link widoczny dla zalogowanych]
Był to obowiązek dosłownie masowy. Wszędzie hasła i w radio zachęcające słowa do zdobywania tych odznak. Powstawały pieśni, przeboje patriotyczne śpiewane przez wszystkich, na pewno uczniów. Słowa:"Sprawny do pracy i do obrony, głowa do góry, mięśnie jak stal, płynie piosenka z dalekiej strony i płyną słowa jej w dal..."/może coś pokręciłem/
[link widoczny dla zalogowanych]
"Odważnie koledzy i śmiało ,to nic ,że przeszkód jest sto, my nie spoczniemy aż zdobędziemy odznakę BSPO" - takie słowa wszystkich dopingowały do zdobywania odznak,które się z dumą nosiło na piersi.
Szkoły i tu i potem powariowały. Raptem młodzież była tak niesamowicie potrzebna ,jakby sobie starsi nie mogli poradzić. Najpierw najważniejsze to każdy musiał mieć książeczke oszczędnościową. Państwo było nie za bogate,"a nawet najdrobniejszymi oszczędnościami przyczyniasz się do wykonania planów gospodarczych PRL". Zaczęliśmy zbierać dość intensywnie złom ,makulaturę, szkło, hodować zwierzątka futerkowe, jedwabniki, drób, zbierać grzyby ,zioła, ślimaki a przeciez jeszcze kółka zainteresowań /liga morska i kolonialna, liga lotnicza, liga ochrony przyrody, walka z analfabetyzmem, zbiory buraka, ziemniaka, pomoc rolnikom, zbieranie stonki ,walka z wołkiem zbożowym, PCK,/ Nie było czasu na naukę ,a nauczyciele też nie mieli lekko. Wszyscy się musieli wywiązać. Długo to nietrwało ale 2 lata na pewno, może wiecej.
[link widoczny dla zalogowanych]
[b]yanzy

Pamiętam ,ze tez mialem książeczke SKO po 4 latach oszczędzania kupiłem sobie kalkulator. Teraz takie kalkulatory jakieś 5 pln kosztuja a może i mniej.
pietia
...I dzięki SKO mogłeś sobie spokojnie przeliczyć ile zainwestowałeś w "liczydło"
Pozdrawiam wszystkich byłych SKO-wców!
Ryszard
Muszę Was rozczarować, ale w tamtych czasach "liczydeł" nie było, brakowało też prawdziwych dla szkolnego użytku liczydeł, liczyło się różnymi metodami, słynne na palcach mnożenie do stu, zapałki, patyczki, maszynki "kręciołki" były rzadkością i to w biurach, więc pan czy pani z biura trudniąca się liczeniem czegokolwiek musiała mieć prawdziwe liczydła, a pan specjalne zakładane ochrony "narękawniki" na przedramiona by nie "uwalać" sobie kalką marynarki. Kto dzisiaj umie liczyć na liczydle? Wszystkie papierzyska musiały być przez kalkę. Długopisów jeszcze nie było. Do pracy tylko ołówki kopiowe i pióra, niektórzy mieli wieczne. A w szkole stalówki, obsadki, kałamarze, atrament, bibuły, zwykłe ołówki, temperówki na żyletki ,w ławkach szkolnych otwory na kałamarze, po prostu koszmar. Połowa klasy wracała "upaprana-ubabrana" atramentem. W zeszycie kleksy, plamy. W domku też atramencik. Nic dziwnego, że trzeba było znać tabliczkę mnożenia "na pamięć" albo umiec liczyć "na piechotę". Dzisiaj się czymś takim nie obarczasz, masz kalkulator który się nie myli i spoko. Patrzcie na takim przykładzie jaki postep i to sprawdzony na sobie.
Pamietam że zbierałem złom, zbierałem ślimaki i usilowałem utrzymać przy życiu królika i należałem do PCK, ta legitka ma juz ponad pół wieku

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
i jeszcze jedna.
Szkolenia sztucznego: oddychanie usta-usta nie było, przeważnie nauka opatrywanie ran[/b]

I jeszcze dwie ważne rzeczy do wykonania: zbieranie pieniążków na odbudowę Warszawy i marsze jesienne
---------------
Ryszard:
..."Zaludniaj piastowskie szlaki", " Ziemie praojców witają" - takie i inne pełne najszczerszego patosu i nie zawsze najlepszej stylistyki hasła witały przyjezdżajacych do Wojcieszowa. Staralismy się je czytać ale z czytaniem nie szło nam dobrze. Potrzebna była szkoła. Powstała jeszcze w 1945r, poczatkowo dla dzieci polskich i niemieckich. Po wysiedleniu Niemców była to szkoła czysto polska....- to fragment artykułu sprzed 20 lat.

"W akcji przywrócenia miastom i osiedlom dolnośląskim kolorytu polskiego, muszą przodować przede wszystkim szkoły. Nie czekając tedy na przepisane wzory oficjalnych szyldów szkolnych, należy bezzwłocznie zastąpić napisy niemieckie właściwą nomenklaturą polską. Dotyczy to nie tylko napisów na budynkach szkolnych ,lecz również na pomocach naukowych, które należy zaopatrywac w polskie tytuły i objaśnienia.Przy tej okazji można wykorzystac nadwyżkę czasu tych nauczycieli, którzy nie posiadają pełnego wymiaru godzin" - tak brzmiało zarządzenie wojewódzkiego kuratora w tamtym czasie. Nie pamiętam wymiany szyldów i opisów bo zaczynałem szkołę w 1950r, ale przepiękne pomoce naukowe które z braku miejsca leżały również na strychu naszej wojcieszowskiej szkoły (teraz jest tu Posterunek Policji) ,nasycały nasz wzrok ciekawością, zwłaszcza zasuszone spreparowane ryby - kolczatki i różne rozgwiazdy czy przepiękne muszle.

Na całym Dolnym Śląsku zwłaszcza w szkołach średnich początkowo uczono bez podręczników, a młodzież również z pomocą rodziców we własnym zakresie sporządzała skrypty. Szczególnie dotkliwie odczuwano brak książek do historii. Kuratorium od czasu do czasu zasilało w niewielkim stopniu potrzeby szkoły w książki. Przez kilka pierwszych tygodni zamiast ćwiczeń cielesnych (wychowanie fizyczne) odbywała się niekiedy musztra. Na lekcjach zajęć praktycznych chłopcy zastępczo zajmowali się np. przenoszeniem książek bibliotecznych, a dziewczęta uczyły się robić na drutach i cerować. Brakowało narzędzi do zawieszania tablic, obrazków, map, zabezpieczenia okien na zimę. W tych pierwszych dniach okazywało sie, że uczniowie nie byli przygotowani do nauki np. w gimnazjum, gdyż posiadali bardzo duże braki w podstawowych wiadomościach. Nauczyciele w trakcie całodziennych dyżurów pełnili funkcję zastępcy często nieobecnych dyrektorów szkół. Z poczatkiem roku szkolnego 1946/47 w szkołach ponad/podstawowych wprowadzono obowiązek noszenia przez uczniów okrągłych czapek granatowych z niebieska wypustka i ze znaczkiem, a przez dziewczęta takowych beretów. Z obowiazku tego byli zwolnieni tylko harcerze noszący mundur. Wszyscy musieli mieć legitymację..

Jeszcze o podręcznikach. Na Dolnym Ślasku w tamtych czasach jeden podrecznik przypadał średnio na dwóch - trzech uczniów, a bywało ,że jedna - dwie książki na całą klasę!" A jak sobie radzono?
Zalecenia dyrektorów w tamtym czasie „Podręczniki, gdy ich za mało, przydzielać grupowo, ściągać od uczniów obowiązkowo nieużywane do użytku młodzieży w czytelni. Do pracy uczniowskiej należą notatki przedmiotowe. Zadania klasowe winny być regularnie dawane, pisane atramentem, zapisywane w dziennikach. Po każdej korekcie należy przedłożyć 2-3 prace uczniowskie. Zeszyty muszą być zawsze w szkole, dostępne dyrektorowi i kolegom, którzy mają prawo je czytac”. Jeszcze kiedyś pamiętam oglądałem podręcznik z tamtych czasów dla dorosłych nie umiejących czytać i pisać. To był koszmar zabrudzona atramentem na wszystkich stronach , wybrudzona, poobrywana, wyplamiona - takie mieliśmy powojenne początki nauczania w szkołach .

Tuż po wojnie, w całym kraju rozpoczęto szkolenia kadry pedagogicznej po wojennej rzeczywistości. Dolny Śląsk z Wojcieszowem podlegał innemu profilowi szkolenia. Szkoleni byli przez jednostki nadrzędne głównie dyrektorzy szkół podstawowych. W roku 1946-1947 położono szczególny nacisk na zacieranie „różnic dzielnicowych”. W tym celu na języku polskim i historii omawiano „aktualne zagadnienia Śląska i na tym tle zwracano uwage na rolę działającego tu Polaka”. Tematyka ślaska obecna była także na specjalnych apelach, zwanych wtedy porankami. Zagadnienia te poruszano również na zebraniach rodzicielskich. W 1947r. rozpoczęto na duża skalę pracę ideologiczną w pracy wychowawczej z dziecmi, która miała służyć umocnieniu fundamentów nowej rzeczywistosci , a mianowicie „jedności klasy robotniczej, sojuszowi robotniczo-chłopskiemu, demokracji ludowej”. Szkoła miała pomagać w szerzeniu tematu" pracy przekształcajacej życie". Polecano brać udział w pracy nad uświadomieniem uczniom i rodzicom o 3-letniem planie gospodarczym (1947-1949). Szczególną uwagę zwrócono wówczas na role organizacji młodzieżowych jako czynnika wychowawczego. Poczatkowo takie organizacje, jak Zwiazek Harcerstwa Polskiego (ZHP), Polski Czerwony Krzyż (PCK), Liga Morska, Liga Ochrony Przyrody (LOP) nie miały zadnych trudności w działalności.

W roku 1948-1949 założenia pracy dydaktyczno-wychowawczej oparto na podstawach marksistowsko-stalinowsko-leninowskich. Najważniejszym stało się przekonywanie wszystkich o wyższości ustrojowej, socjalizmu nad kapitalizmem. Do nauczania wprowadzono szeroko tematykę nawiązującą do budowy socjalizmu, walkę klas i uprzemysłowienie kraju. Ale najwięcej miejsca poświęcono ZSRR i jego roli w świecie i jego olbrzymim osiągnięciom w nauce, kulturze czy technice.

W końcu lat 4o-tych szkoła polska została włączona w ogólnonarodowy proces budowy socjalizmu. Główną osobą przy organizowaniu szkoły był dyrektor, którego najczęściej powoływał pełnomocnik rządu (starosta) od sierpnia 1945 r. Właściwy dobór osoby na to stanowisko decydował często o starcie i dalszym rozwoju szkoły. Dyrektorzy w pionierskim okresie musieli być przede wszystkim organizatorami, czyli - jak mówiono wtedy - „wszystkim i wszędzie”.
Mianowania stałych dyrektorów do 1947 r. dokonywało Ministerstwo Oświaty na wniosek Kuratorium Okregu Szkolnego. Zaangażowani w pierwszym powojennym roku dyrektorzy na Dolnym Ślasku posiadali w 9o% pełne kwalifikacje i długoletni staż. Nauczyciele, podobnie jak masy osadników, przybywali na Dolny Ślask z różnych stron kraju. Poczatkowo grono pedagogiczne dobierał dyrektor, czasami też inspektor szkolny, a dopiero później kierowało nauczycieli do szkół Kuratorium. W pierwszych miesiącach ich pracy niezbędne były cechy pionierskie, takie jak wytrwałość i upór, hart ducha, obojetność na niewygody oraz optymizm życiowy. Zawód ten tylko w wyjatkowych wypadkach dotkniety był plagą karierowiczów. Zdecydowana większość w pierwszym roku istnienia szkół w gronach nauczycielskich stanowili meżczyźni powyżej 40 lat! W tym okresie robotnik przemysłowy zarabiał więcej od nauczyciela. Przykładowo za swoją miesięczną pensje nauczyciel nie mógł kupić nawet pary butów letnich! Cieżkie warunki życia i pracy powodowały, że wykwalifikowani nauczyciele, po zakończeniu roku szkolnego 1945-1946, odchodzili do lepiej płatnych i lżejszych zajęć. Na ich miejsce zatrudniano z konieczności ludzi przypadkowych, bez żadnych kwalifikacji.Wydawałoby się sprawa bez znaczenia,a jednak taka właśnie kadra w przyszłości przyczyniała się głównie do zaniżania poziomu nauczania i powstawania dużych dysproporcji w zasobach wiadomości swoich absolwentów.

W całej Polsce wprowadzono zasady w szkołach ,że rok szkolny dzielił się na dwa półrocza: pierwsze trwało od 1 września do 30 stycznia, drugie od 3 lutego do prawie końca czerwca. Każde półrocze dzieliło się z kolei na dwa okresy. Czas trwania okresów był nastepujacy: I - od 1 września do 15 listopada, II - od 16 listopada do 30 stycznia, III - od 3 lutego do 15 kwietnia, IV - od 16 kwietnia do końca roku szkolnego.
Każdy okres zamykał się posiedzeniem komisji klasowych w celu ustalenia ocen postępów w nauce i sprawowaniu, a ponadto posiedzeniem Rady Pedagogicznej, aby rozpatrzyć ogólne wyniki pracy w ciągu ubiegłego okresu i ustalić zamierzenia na przyszłość. Po pierwszej i trzeciej konferencji okresowej opiekun klasy - wychowawca zawiadamiał pisemnie „odpowiedzialny nadzór domowy” o ujemnych postępach ucznia w nauce i sprawowaniu. Po I i II półroczu uczniowie otrzymywali świadectwo szkolne.
Renton76
"Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego, który to kraj ma być może tam i swoje plusy, rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły Wam minusów"
Ale to dopiero za wiele, wiele lat... dopiero w latach 80-tych
Ryszard
Uczniowie szkół średnich w całym kraju, którzy na koniec każdego okresu mieli więcej niż jeden stopień niedostateczny lub dostateczny ze sprawowania, musieli wpłacić na konto Kuratorium po 300 zł „tytułem częściowego zwrotu kosztów, jakie łożyło bezskutecznie Państwo na ich wykształcenie”.
Jeśli Rada Pedagogiczna ustaliła, że stopnie niedostateczne powstały nie na skutek lenistwa, a z innych przyczyn od niego niezależnych, uczeń taki mógł być zwolniony od opłat. Pieniądze uzyskiwane z tego źródła Kuratorium przeznaczało na stypendia i zapomogi dla uczniów niezamożnych, pilnych i dobrze uczących się, ewentualnie na zasiłki dla burs i internatów przy szkołach państwowych. Uczeń, który nie uiścił kwoty 300 zł w ciągu pierwszego miesiąca następnego okresu klasyfikacyjnego, był usuwany ze szkoły lub nie przyjmowano go na następny rok szkolny. Przyznać trzeba ,że rygor był i znaleziono sposób na niechcących się uczyć - proste mobilizujące rozwiązanie jak na socjalizm przystało.

Walka z analfabetyzmem miała równiez drugie podłoże. Podręczniki dla dorosłych uczących się dopiero pisać i czytać, zawierały bardzo "mądre" czytanki uczące podstaw socjalizmu w Polsce, walki z kułakami i szereg równie bzdurnych tematów jak np. spółdzielczość produkcyjna na wsi by zaszczepić ideę spółdzielczości - kołchozów. A wszystko oparte było na podstawie osiągnięć i doświadczeń naszych wschodnich nauczycieli.
..." Nasi przodujący nauczyciele wiejscy korzystają w swej pożytecznej i twórczej pracy z bogatych doświadczeń nauczycielstwa radzieckiego, które odegrało ważną rolę w trudnym okresie rozwoju kołchozowych form gospodarki. Nauczyciel radziecki agitował na rzecz tych masowych, zespołowych form życia, demaskował kułackie plotki, pomagał organizować pracę w nowo powstających kołchozach. Jego działalność przyśpieszyła organizacyjno-gospodarcze umacnianie kołchozów. Po pracy w szkole informował kołchoźników o sytuacji w kraju. Wyjaśniał treść uchwał partii i rządu. W okresie robót w polu przeprowadzał indywidualne rozmowy z chłopami, rodzicami swoich uczniów, organizował brygady szturmowe i dziecięce"...

W pierwszych latach powojennych 1,3 mln. dzieci nie miało żadnego kontaktu ze szkołą. „Co najmniej jedna ośmiolatka w każdej gminie” – to hasło bardzo szybko okazało się nierealne. W 1948 r., ze względu na coraz większe potrzeby przemysłu również w Wojcieszowie, zmniejszono liczbę klas w podstawówce do siedmiu. W całym kraju upaństwowiono wszystkie licea prywatne oraz większość szkół prowadzonych przez instytucje kościelne – celem przygotowania przyszłej kadry inteligenckiej pochodzącej z klasy robotniczo – chłopskiej. „Analfabetyzm jako zjawisko masowe został w Polsce zlikwidowany” – stwierdzono w 1951 r. Akcja Walki z Analfabetyzmem kosztowała 123 mln złotych i zaangażowała przeszło 25 tys. ochotników i dwukrotnie większą liczbę nauczycieli zawodowych. Z końcem lat czterdziestych liczba analfabetów liczyła około 1,5 mln., z czego 80% nie umiejących czytać, ani pisać mieszkało na wsi. Dla nich organizowano „zespoły” świetlicowe i czytelnicze, wydawano specjalne podręczniki .Nakład pierwszego polskiego elementarza na początku lat 50. osiągnął 1,2 mln. egzemplarzy

Życie szkolne w Wojcieszowie i w całej Polsce odbywało się wg ustalonego schematu i było troszkę korygowane w zależności od sytuacji. Akademie lub uroczyste zbiórki i zawody były przygotowywane jak zwykle uroczyście a więc gazetki, hasła, występy oraz podejmowano różne zobowiązania. Były to następujące daty: 12.10 rocznica Bitwy pod Lenino i Powstanie Ludowego Wojska Polskiego, 29.10 Rocznica Komsomołu, 7.11 Rocznica Wielkiej Rewolucji Październikowej, 4.12 Dzień Górnika, 22.12 rocznica urodzin Marszałka Rokossowskiego, 17.01 rocznica Wyzwolenia Warszawy, 21.01 Rocznica śmierci Lenina, 23.02 powstanie Armii Radzieckiej, 5.03 Rocznica śmierci Stalina, 8.03 Dzień Kobiet, 28.03 Rocznica śmierci gen.Świerczewskiego"Waltera", 18.04 Rocznica urodzin Bieruta, 01.05 Pierwszy Maja, 9.05 Dzień Zwycięstwa.
Zawody to np.marsz na 2500m w czasie 20 min albo rzut pałeczka palantową /skórzana piłka wielkości ok.piłki tenisowej /20-30m, tor przeszkód /jakby trzy przeszkody z toru wojskowego/ 15-25 sek

Ciekaw jestem wspomnień nauczycieli z tamtych lat.
Zapamiętałem niewiele nazwisk ale wychowawczyni Pani Machowska Wanda wyjechała potem bodaj do Australii, Pani i Pan Matusiakowie czy Napiórkowscy.
----------------------------
Ryszard
[link widoczny dla zalogowanych][link widoczny dla zalogowanych]
Tak się właśnie złożyło, że moi dziadkowie mieszkali pod Warszawą, a rodzina w Warszawie. Co jakiś czas ich odwiedzaliśmy, więc siłą rzeczy przez Warszawe trzeba było się przedostać. W lutym 1955 jak wyjechałem na stałe z Wojcieszowa i wysiadłem z ojcem na ówczesnym Dworcu Głównym przy ul.Towarowej i potem jadąc nią tramwajem widok był niesamowity, cały czas gruzy, gruzy i gruzy, wszystko przykryte śniegim. Widok gruzów przez jeszcze wiele lat towarzyszył Warszawie. A w 1945r jak udało nam się wydostać z dawnej Polski a dzisiejszej Białorusi widok Warszawy był jeszcze straszniejszy nie było mostów, był tylko pontonowy, ale to już wiem z opowieści rodziców. Jako dziecko zapamiętałem akurat inne szczegóły.

To akurat jest nie nasz dokument/z netu/,ale pewnie dysponowaliśmy podobnym by poruszać się po Polsce
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
To też nie moje ,ale kartki żywnościowe były po wojnie w 1945 i 1946r,dopóki sytuacja z jedzonkiem się nie unormowała.Wieś powoli dawała sobie radę ale miasto jeszcze nie. Obok wycinek Gazeta Pionier z kwietnia 1946 donosi o przydziałach kartkowych.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] KLIKNIJ W OBRAZEK!
Ale nasi dziadkowie głodowali przy takich przydziałach.

W Wojcieszowie i w całej Polsce zbierano pieniążki na odbudowe stolicy.
Popatrzcie jak to wygląda na fragmentach znaczków pocztowych,przed wojną i po wojnie.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Tu jeszcze widać na tych budynkach ,że troszke ocalało, ale to złudzenie to są tylko resztki murów, pozostała część jest spalona i zburzona. Generalnie Warszawa po prostu leżała dosłownie w gruzach. W 1955r mieszkałem w pobliżu Starego Miasta. Cały rynek staromiejski został cudownie odbudowany ale otoczenie ,w którym bawiliśmy się to jedna ruina. Także dzielnica w której mieszkałem - Muranów została zbudowana na fundamentach starej Warszawy, a otoczenie tak samo stos gruzów i resztki cegieł i to na dużej przestrzeni.
Jest most pontonowy i starówka. Tak wyglądało większość miast polskich, Wrocław, Gdańsk i wiele innych.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Wydawano kiedyś masę przeróżnych dokumentów. Ale przyznacie, że takie "papiery" to naprawdę ciekawostka i to historyczna
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
w PeGeeRze na pewno były obowiązkowe.

Pietia
Myślałem,że mnie już nic nie zaskoczy,a tu DOWÓD TOŻSAMOŚCI KONIA! ?
Czy były tam rubryki odnośnie rysopisu: wzrost, kolor oczu, znaki szczególne?
Ryszard
Być może te dane o które pytasz zawiera paszport konia, kiedy przekracza granice państwa. Natomiast kiedy przekracza granice gminy, powiatu czy województwa nic mu nie wpisywali do dowodu, chyba że zmienił właściciela. Bo właśnie w tym celu został wydany. Udało mi się jeszcze zdobyć drugą stronę dowodu, ale więcej już nie ma.
[link widoczny dla zalogowanych]
Chociaż miejsce postoju konia jest i miejsce na podpis ,ciekawe czy czasem nie konia?
Tak sprawdziłem. Dane o które pytasz są prawdopodobnie zawarte w 24 stronicowym paszporcie. Wpisy o jakich mowa są dokonywane przez specjalną ekipą uprawnionych 200 specjalistów w Polsce do dokonywania opisów graficznych i słownych koni. Dla porzadku należy dodać ,że od tamtego roku wszystkie konie muszą mieć paszport. Są tam podawane różne historie zdrowotne, szczepienia ,badania, daty pokrycia klaczy, świadectwa ur. źrebięcia, datę kastracji w przypadku ogierów,itp. Trzeba też zaznaczyć, że nie należy zwlekać z wyrobieniem paszportu bo można zamknąć sobie możliwość wyjechania koniem poza obręb własnego gospodarstwa, podwórka
[link widoczny dla zalogowanych]
pietia
ODLOT!!!
Dzięki za info.od dzisiaj już nie jestem normalnym człowiekiem

Ryszard
Kończymy wizytę u weterynarza i jedziemy dalej.

Cały czas nie dano nam zapomnieć ani nikomu w Wojcieszowie i w Polsce, że najważniejsze to wykonać plan sześcioletni.A nasz Wojcieszów z dużą ilością kominów był potężnym zakładem,wiodącym i aż z daleka było widać ,że to przykład budowy i rozwoju naszej socjalistycznej ojczyzny.

[link widoczny dla zalogowanych]
Plan 6 letni.to najwazniejszy temat lat 1949-1955.Wszyscy zwariowali, wszystko dla planu, wydajność , normy , produkcja , ekonomika , wskaźniki , przeliczniki ,inwestycje, przodownicy, rekordy produkcji, pochwały zjednoczenia ,akademie ,hasła ,hasła
[link widoczny dla zalogowanych]

Wojcieszów równiez przygotowany na wytyczne ciągłego świętowania planu 6-letniego. Za biurowcem na placu gabloty z przodownikami pracy socjalistycznej majacych na piersiach szarfy z wypisanym rekordem wykonania planu np w 362% normy inni więcej, inni mniej. Wszędzie czerwień sztandarów, słychać marsze z megafonów patriotyczne pieśni, muzyka pobudzająca do wykonywania ważnych zadań planu.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

W wykonaniu planu 6-letniego pomagają więźniowie, Służba Polsce i oczywiście racjonalizatorzy ,którzy świetnie znają zakład i wiedzą gdzie można usprawnić produkcję ,by wykonać normy wydajnościowe. Rekrutują się oczywiście z załogi i czynników partyjnych. Najlepsi są też odznaczeni.


[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]


Jeszcze powrócę do odbudowy Warszawy bo odnalazłem stare fotki z rejonu w którym zamieszkałem po wyjeżdzie z Wojcieszowa /widok z lotu ptaka/
Kropa czerwona - mieszkałem, kropa niebieska szkółka
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
I jeszcze porównanie co było i co po 10 latach koło mojej szkoły podstawowej.
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]


Uczy się młodzież o ostatniej wojnie, widzi w TV reportaże z innych wojen np w Iraku ale trudno jej wyobrazić sobie, że takiej zagłady my już doznaliśmy. Dziadkowie odczuli to na własnej skórze na stratach milionów ludzi, sąsiadów, bliskich, kolegów, przyjaciół ,rodzinie. Te wyniszczanie celowe z premedytacją trwało pięć lat. Moim młodszym przyjaciołom jakoś nie mogą przemówić te straszne liczby ofiar, zniszczenie miast i wsi, po prostu wszystkiego. Moje pokolenie w ostatnich 60 latach nie doznało żadnych niespodzianek tego typu, nie licząc stalinizmu w polskim wykonaniu. Prześladowani byli głównie nasi rodzice bo trwało to do 1956r. Ale jeszcze okres już lżejszych prześladowań /bez zesłań na Syberię/ to oczywiście gomułkowszczyzna ,era Gierka i znanych wszystkim walk Solidarności z ówczesna władzą. Czy wiecie, że Polacy którzy nie zostali zamordowani a skazani na ciężkie roboty jeszcze w połowie lat sześdziesiatych wracali do domu z Rosji - 25 lat wyrzuconych z życiorysu bez rodziny, wykorzystywani bez umiaru za nic, że Polak - wróg ludu radzieckiego, "biały panek".
pietia
Czy dawna Twoja szkoła, to nie czasem obecna OGÓLNOKSZTAŁCĄCA SZKOŁA SZTUK PIĘKNYCH przy Smoczej 6?
Ryszard
Tak. Dawniej nazywała się 45-tka. W 1955r mieszkała w niej młodzież z Festiwalu Młodzieży. Pamietam ,że już w 1956 r uczyliśmy się grać w rugby. Kończyło ją również paru aktorów ,a Marek Kondrat ją ciągle chwali przy tak dalekich wspominkach. Tuż przy niej mieszkali rodzice słynnego bandyty z owych czasów niejakiego Paramonowa. Uciekł z więzienia, zabił milicjantów, długo go nie mogli złapać, aż wreszcie pojmali gdzieś w snopkach na polach pod Dworcem Wschodnim. Cała Polska była zainteresowana tym typkiem. Powstała nawet piosenka...."tu leży ręka tu leży głowa to jest robota Paramonowa"..Oczywiście dostał "czapę".
Parę ulic dalej przy dawnej ulicy Świerczewskiego obecnie Al.Solidarności jest Sąd Okręgowy/trochę go widać na planie/ kończył się ślad porwania syna Pana Piaseckiego szefa ówczesnego PAX-u. 16-letniego licealistę zamordowano z zemsty za jakieś stare ponoć porachunki. Zwłoki znalazły dzieciaki gdzieś w piwnicach naszych bloków ,na moim podwórku w czasie zabawy w chowanego. W tamtym czasie to była wielka sensacja i bardzo rzadkie tego rodzaju wydarzenie. Ale to było ponad 50 lat temu. Naprzeciw szkoły słynny bar Smocza Jama i restauracja Smok. A teraz elegancja chińska restauracja z błyskawiczna obsługą i super żarciem. Kilka lat temu zaliczyłem i polecam.
1955r Wtedy w Warszawie dużo sie działo. W maju wielka parada z okazji podpisaniu Układu Warszawskiego na Placu Dzierżyńskiego obecnie Bankowego, 21.07. otwarcie Pałacu Kultury i Nauki, dwa tygodnie do połowy sierpnia Festiwal Młodziezy i Studentów - 30 tys.osób z 114 krajów, otwarcie Stadionu X-lecia 70 tys miejsc. Akurat zdarzyło mi się być świadkiem tych "wielkich" wydarzeń. Takie zderzenie dość monotonnego wojcieszowskiego życia z raptownym przyspieszonym życiem Warszawy. a jeszcze przyszły następne lata. Np teraz nikomu niepotrzebne, ale mam fotki z pogrzebu Bieruta, kiedy już nie mógł się wywinąć z moskiewskiej grypy i umarł na zawał w Moskwie
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Patrzcie 1956r centrum Warszawy ul.Marszałkowska a jakie jeszcze ruiny.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

I jeszcze w otoczeniu generałów frontowców, którzy ocaleli po różnych nagonkach.

pietia
Pałac bielusieńki, nie to co teraz - żółty jak wyblakły sztandar ZSSR
"...A teraz elegancja chińska restauracja z błyskawiczna obsługą i super żarciem. ..zaliczyłem i polecam." Podobno naj... w Wa-wie.
Niedaleko na Dzielnej (pod nr 60) były budynki starego więzienia, obecnie jakiś parking, czy była to słynna "Gęślówka"? Miałem okazje zwiedzić podziemia. Jak doszło do wyburzenia - nie mam pojęcia!?!
Jeszcze warto wspomnieć "Pawiak", równoległa ulica do Dzielnej po drugiej stronie al.Jana Pawła II. Właściwie to więzienie jest pomiędzy tymi ulicami. I piękny Cmentarz Żydowski i niedalekie stare Powązki i czego tam jeszcze nie ma??? Chyba tylko Wojcieszowa?
I to nie dokońca

Ryszard
Wcześniej wspomniałem o zabawach w gruzach starówki, ale parę z nich co prawda z nie moim udziałem zakończyło się tragicznie. A my szukaliśmy ciągle skarbów z wojny ,w Wojcieszowie były inne i tu inne. Tutaj głównie broń, granaty,niebezpieczne ale młodzieży nie przemówisz do rozsądku. Wtedy miałem całe serie kolorowych obrazków wielkości dwóch pudełek zapałek wydawanych i dodawanych do słodkości przez E.Wedel przed wojną serie samochodów, okrętów, samolotów i oczywiście jak znaczkami nastepowała wymiana. Dawno nie widziałem zapomnianych już skarbów
To było jasne, że wszyscy musieli chodzić na pochody pierwszomajowe. Ale chciałem pokazać, jak bardzo niebezpiecznie i niezwykle ciężko miał ten maszerujący. Nie dość że młotek raczej młot, kwiatek czy gałąź, ciężki sztandar trzymany w połowie to jeszcze krok defiladowy i pewnie rola chorążego bo za nim reszta trochę rozproszona i chyba duży a nawet bardzo duży wiatr.
[link widoczny dla zalogowanych]

zulus
Też bym się trzymał z daleka jakby koło mnie jakiś zapaleniec tak na pochodzie młotkiem wywijał

Ryszard
Motyw młota oprócz gołąbka i nieśmiertelnych czerwonych sztandarów ciągle powtarza się w tamtych czasach
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Ale zdarzyło się jednemu z demonstrujących pierwszomajowców zgubić młot, został mu tylko kawałek trzonka
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]
----------------------
Maniek
A propos korzystania z doświadczeń sąsiada ze wschodu w procesie edukacji- znalazłem to w podręczniku "Nauka o drewnie" z r. 1949. Uwaga: "W ciągu całej historii rozwoju naukowych wiadomości o drewnie uczeni rosyjscy, szczególnie w okresie władzy radzieckiej, wysoko trzymali sztandar rosyjskiej, radzieckiej nauki o własnościach drewna. W okresie stalinowskich planów pięcioletnich nauka o drewnie, podobnie jak cała nauka radziecka, w wielu zagadnieniach poważnie wyprzedziła leśnictwo innych krajów, w ich liczbie również Stany Zjednoczone Ameryki Północnej". Podręcznik przeznaczony był dla studentów leśnictwa.
Ciekawe teksty zawiera inny mój rarytasik - "Praca wychowawcy klasowego nad kształtowaniem komunistycznej moralności uczniów" z 1954 roku. Na razie skromny fragment - "...zachowały się jeszcze u nas pozostałości ideologii burżuazyjnej, przeżytki psychologii i moralności prywatnego posiadacza. Przeżytki te nie obumierają same przez się, są bardzo żywotne, mogą się rozwijać i należy je zdecydowanie zwalczać. (...) Takie bowiem przeżytki moralności burżuazyjnej, jak: niekomunistyczny stosunek do pracy i społecznej własności, indywidualizm i egoizm, przeżytki religijne, nacjonalizm i brak dyscypliny są dużym hamulcem i przeszkodą w budowaniu komunizmu". Podręcznik ten (jest to właściwie broszura) przeznaczony był "dla bibliotek zakładów kształcenia nauczycieli i bibliotek pedagogicznych" w Polsce, oczywiście jest to dzieło jednego z geniuszy radzieckiej pedagogiki, Bołdyriewa.
-----------------------
R Ta historia nie dotyczy bezpośrednio Wojcieszowa, aczkolwiek nie można tego wykluczyć że bohater tamtych dni tu bywał, ale w ślad za sensacjami na ten temat i My coś poczytajmy o Czarnym Janku.
część (KLIKNIJ!) [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]A reszta w książce "W KRĘGU SKARBÓW I TAJEMNIC DOLNEGO ŚLĄSKA"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 22:44, 12 Maj 2008    Temat postu:

R
I jeszcze jedno wspomnienie ze szkoły. Porządkując piwnicę odnalazłem jeszcze jedną pamiątkę - nagrodę za postępy w nauce. Zwracam uwagę na preferowane wówczas słowo "przodownik" oraz na ówczesne używanie nieaktualnej pieczątki.
Na jednej jest Wojcieszów a na drugiej Wojciechów n/Kocią co potwierdza używanie tych nazw po wojnie.
Nazwisk wymienionych w podpisach nie kojarzę, czy to Komitet Rodzicielski czy nauczyciele. I jeszcze jedna uwaga: - charakterystyczny podpis Kierownika Szkoły Nr 1 Pana Piotrowskiego Maksymiliana zwłaszcza uwieczniony na świadectwach szkolnych - zawsze na zielono i składający się jakby z kilkunastu różnej długości kreseczek.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość 2
Moderator
Moderator



Dołączył: 06 Lut 2007
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 12:17, 29 Lip 2011    Temat postu:

Wyścig Pokoju koło Wojcieszowa
Z umiarkowanym zainteresowaniem mieszkańców Wojcieszowa cieszył się od ponad 50 lat Wyścig Pokoju, zwłaszcza jak jego trasa przebiegała w okolicach bliższych czy dalszych kiedy można było dojechać pociągiem czy później autobusem i obejrzeć na własne oczy bohaterów kolarskich zmagań.
Te początkowe lata Wyścigu Pokoju to jeszcze brak telewizorów a nawet programu TV. „Kołchoźnik” tak nazywany głośnik z jednym programem czy radio podawało poszczególne komunikaty o sytuacji na trasie danego etapu wszyscy słuchali z zaciekawieniem jak tam jadą nasi. Słuchało się wówczas Bogdana Tomaszewskiego i Bogdana Tuszyńskiego dwóch wiecznych i najlepszych komentatorów o kolarskiej rywalizacji.
Pierwszy Wyścig Pokoju zwany początkowo Biegiem rozgrywany był jednocześnie na trasie Warszawa – Praga z`1-5.05.1948 i Praga – Warszawa 1-9.05.1948. W obu wyścigach brało udział 30 polskich kolarzy zgrupowanych w 6-ciu drużynach, po trzy drużyny na jedną część wyścigu oraz kilka drużyn z Czechosłowacji ,Węgier, Bułgarii, Jugosławii i Rumunii. Wyścig Praga-Warszawa przebiegał między in. przez Jelenia Górę. Wtedy 3 etap Wrocław-Jelenia Góra wygrał Lucjan Pietraszewski czołowy kolarz tamtych czasów a cały wyścig na trasie Praga-Warszawa zespół Polska I.
Następny Wyścig Pokoju którego jeden z etapów kończył się w Jeleniej Górze był dopiero po 30 latach w 1978r i były to trzy etapy: Hradec Kralove – Jelenia Góra, dookoła Jeleniej G. i Jelenia G.-Wrocław.
Za to w latach 1952, 1953, 1954, 1955, 1956, 1957, 1958 i oglądaliśmy kolarzy na trasie do Zgorzelca lub Görlitz lub z tych miast przeważnie do Wrocławia a ścigających się koło Jeleniej Góry, Złotoryi czy Legnicy. Za to mogliśmy podziwiać wielokrotnie Hadasika, Królaka, Wilczewskiego, Elka Grabowskiego, późniejszego trenera kadry kolarskiej Łasaka, Więckowskiego, Chwiendacza i wielu innych polskich czołowych kolarzy. Wtedy też oprócz w/w zaczęły pokazywać się ekipy z innych krajów europejskich i ZSRR oraz Indii i Egiptu. Najzabawniejsi Hindusi ubrani na głowie w turbany i pozdrawiający zebranych przyjeżdżali na metę z kilkugodzinnym opóźnieniem nie spiesząc się zbytnio i ciągle się rozgrzewając albowiem nie przywykli do naszego klimatu. Byli może ze 2 czy3 razy na tej imprezie.
W latach 60-tych trasa Wyścigu Pokoju nie przebiegała przez wojcieszowskie okolice. Całe szczęście że ruszyły wyścigi kolarskie Szlakiem Grodów Piastowskich i czasem zahaczały o Wojcieszów, z udziałem polskiej czołówki. Lata 70-te to pasmo polskich sukcesów i ciągła walka z kolarzami ZSRR. Od 1967 do 1971 kolarze ZSRR nie wygrali żadnego etapu a Polacy w tym czasie wygrali ich 22 – to się nazywa przewaga ,ale były i inne lata posuchy lub mieszanych na przemian zwycięstw. Pokazał się wtedy talent Ryszarda Szurkowskiego x4 i Stanisława Szozdy zwycięzców Wyścigu Pokoju. Rok 1973r zobaczyliśmy w okolicach Wojcieszowa spieszącego do Goerlitz wtedy zwyciężcę Wyścigu Pokoju Ryszarda Szurkowskiego oraz Nowickiego, Szozdę, Krzeszowca.
W latach 80-tych Wyścig Pokoju przebiegał tu w okolicach czterokrotnie w 1980, 1984, 1987 i 1988r. W 1980 zwyciężył na mecie 4 etapu w Jeleniej Górze Krzysztof Sujka nasz reprezentant. Później etapy przestały już być typowe do największych miast i były częściej już ze startem czy metą w mniejszych miastach np. 1980r, V etap: Karpacz – Frost, 1984r, IX etap: Jelenia Góra – Wrocław, 1987r X etap: Harrachov – Karpacz i XI etap: Karpacz-Legnica czy w 1988r ostatni w naszych okolicach w latach 80-tych IX etap: Kamienna Góra-Legnica.
Lata 90-te w tych okolicach to rok 1992 V etap: Karpacz-Jelenia Góra, 1997 IV etap Boutzen-Nowa Ruda wygrał Marcin Gębka, 1998 IV :etap Legnica-Jested.
W czasie 50 lat wyścigu przybywały na przemian na rok czy dwa nowe drużyny kolarskie z Maroka, Tunezji, Libanu, Szkocji, Australii, Kuby, Algerii, Mongolii, Meksyku, USA, Hiszpanii, Portugalii, Syrii, Chin, Brazylii, Kanady , Kolumbii, Grecji i później z nowo powstałych republik po ZSRR. Telewizja zawładnęła sympatykami kolarstwa i niezbyt chętnie wyganiało ich do oglądania na żywo, chociaż była niejednokrotnie ku temu okazja. Część jechała podziwiać na żywo razem z modnymi wówczas radioodbiornikami przenośnymi. Najwięcej indywidualnych zwycięstw etapowych odniosła ekipa Niemiec i NRD ponad 160, Polska i ZSRR /Rosja/ ok. setki a Czechosłowacji i Czech ok. 90.Tak więc rywalizacja była ostra. Cały Wyścig Pokoju indywidualnie Niemcy + NRD wygrali 17 razy, ZSRR + Rosja 9razy, Polska 6 razy i Czechosłowacy + Czesi 5 razy. Wszystkie statystyki do 1998r. Potem już jechały zespoły mieszane z różnych państw, grupy zawodowe, gdzie już nie da się zbytnio oddzielić reprezentacji państwowych. Wybuchały różne awantury między kolarzami, pojawiały się takie plotki, czasem rzekomo potwierdzane ,ze dochodziło do kuksańców czy przyłożenia komuś tam pompką. Na pewno kolarze CSR czy CSSR bardziej wspólnie współpracowali z kolarzami ZSRR przeciw Polakom. A Niemcy czasem współpracowali z Polakami i tak ,jak wszędzie powstawały różne koalicje bojów kolarskich by w konsekwencji odnieść zwycięstwo czy dobre miejsce. Te ponad 20 możliwości w ciągu 50 lat Wyścigu i oglądania czołówki światowej kolarzy jak się mówiło amatorów a potem i zawodowców to wielka satysfakcja i przyjemność. Niestety już są inne czasy i Wyścig już z przerwami bywa odwoływany i powoli zamiera śmiercią naturalną. Był stworzony dla celów sportowych, jednakże działacze partyjno-rządowi zrobili z niego propagandową tubę do której można wsadzić wiele haseł politycznych ,apeli, protestów, przysiąg w każdym z tych sąsiadujących krajów. Ostatnie Wyścigi były na szczęście już sportowe ale hasło Pokój upadło i nie cieszy się już takim zainteresowaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Miasta Wojcieszów Strona Główna » Historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Możesz zmieniać swoje posty
Możesz usuwać swoje posty
Nie możesz głosować w ankietach

Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
iCGstation v1.0 Template By Ray © 2003, 2004 iOptional




fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Regulamin